Jeden z moich top 3 ulubionych
seriali to Seks w wielki mieście.
Serial mojej młodości. Takiej wiecie, pierwszej młodości, bo przecież jeszcze
długie lata będę młoda. Mam wielki sentyment do tego serialu i choć długo go
już nie oglądałam to odkąd mam kosmetyki Skin
in the city to jest we mnie wielka chęć obejrzenia go po raz setny. O tym,
że oglądam opowiem na Instastory, a tymczasem przedstawię kosmetyki marki Skin in the city, które dostaniesz w drogeriach Hebe.
Marka Skin in the city skierowana jest dla aktywnych kobiet prowadzący
miejski tryb życia. Kosmetyki tej marki mają za zadanie głównie chronić skórę
przed zanieczyszczeniami. Każdy kosmetyk Skin in the city zawiera Celloxyl, czyli ekstrakt z liści tapia, o właściwościach przeciwoksydacyjnych,
który chroni skórę przed wolnymi rodnikami, wywołanymi przez promieniowanie UV.
Kosmetyki są produkowane przez Torf Corporation, które produkuje m.in.
kosmetyki Tołpa.
OPAKOWANIA
Rzadko kiedy rozpisuję się na temat
opakowań. Bo jakie jest opakowanie widać, ale te urzekły mnie swoim błękitem. W kolorach jestem bardzo powściągliwa,
ale do niebieskości mam słabość.
Zazwyczaj jest to granat, ale ten błękit
ma w sobie coś co mnie przyciąga. Szata graficzna jest dla mnie dynamiczna,
miejsca, ale jednocześnie dość prosta. Plastik jest miękki i dobrej jakości.
Skin in the city - krem do rąk
Mały, poręczny (75 ml) - jest
świetny do torebki. Zaprzyjaźniłam się z nim na tyle, że wymieniłam swój
pracowy krem na niego. Już długo nie miałam kremu, który szybko się wchłania i pozostawia aksamitne dłonie na dłuższy czas.
W składzie ma wyciąg z bawełny, glicerynę, parafinę,
ale parafiny w kremach do rąk się nie boję. Ba takie kremy lepiej sobie radzą z
mocno przesuszoną skórą dłoni, bo tworzą solidną barierę przed czynnikami
zewnętrznymi. Ten krem jednak radzi sobie lepiej z normalną skórą, bo przy mocno przesuszonych dłoniach nie daje rady. Pachnie delikatnie, nieco mydlanie. Cena też przyjemna, bo tylko 4,99.
Skin in the city - balsam do ciała
Balsam do ciała ładnie nawilża moją suchą skórę. Pozostawia lekki film na
skórze, ale nie jest on specjalnie wyczuwalny. Ma bogatszą konsystencję niż
krem do rąk. Na mój nos ma też ładniejszy
zapach, nieco bardziej wyrazisty. Bardzo mi to pasuje. W składzie ma masło
shea, pochodną mocznika i parafinę. I przy całej mojej miłości do olejków i
kosmetyków naturalnych muszę przyznać, że kosmetyki
z parafiną bardzo często są wybawieniem dla suchej i popękanej skóry. Nie
użyję kremu do twarzy z parafiną, ale na ciało, w sytuacji mocnego
przesuszenia, zastosuję taki kosmetyk, aby przynieść
swojemu ciału ukojenie. Cena balsamu to 9,99.
Skin in the City - krem-emulsja nawilżająca do twarzy
Kremu do twarzy używam sporadycznie,
czasem jak widzę, że po kwasie lub maseczce mnie lekko przesuszyło to wtedy
użyję, bo inaczej minerały brzydko wyglądają na cerze. Krem-emulsja szybko się wchłania, pozostawia uczucie nawilżonej
skóry. Nie pozostawia żadnego filmu, ale czuję, że moja twarz jest chroniona.
Jeżeli uważasz, że krem daje zbyt świecące wykończenie to moim patentem na
eliminację tego jest użycie bibułki matującej przed nałożeniem podkładu na twarz.
Tak samo robię, gdy czasami rano nałożę olejek, a potem chce nałożyć kosmetyki
kolorowe. W składzie kremu-emulsji nie
ma parafiny. Krem nie spowodował niedoskonałości na mojej cerze, ale nie
używałam go codziennie. Krem kosztuje 9,99.
Skin in the city - żel micelarny do twarzy
Tego produktu używam do swojego drugiego mycia podczas demakijażu.
Pierwsze mycie jest olejkiem, a potem jeszcze dodatkowo używam produktu myjącego. Żel micelarny bez problemu zmywa resztki
oleju, ale samodzielnie radzi sobie z
demakijażem: podkładu mineralnego i resztą kosmetyków kolorowych. Jeżeli
używasz mocno kryjącego i ciężkiego to warto się wspomóc płatkiem silikonowym
albo innym gadżetem do mycia buzi, aby mieć pewność, że cały makeup twarzy
został usunięty. Będzie też idealnym produktem do porannego mycia twarzy, bo jest delikatny, nie ściąga twarzy. Ja
go w tej roli nie stosuję, bo jakiś czasem temu zrezygnowałam z tego kroku w
swojej pielęgnacji, ale gdybym myła rano twarz to bym go używała też w tej roli.
Żel bardzo przyjemnie pachnie i jest gęsty, co wróży mu niebywałą wydajność. Cena kosmetyku to 9,99 za 200 ml.
PODSUMOWANIE
Bardzo polubiłam się z krem do rąk i o dziwo z balsamem, bo choć nie jestem fanką balsamów to moja skóra
ostatnio potrzebuje nawilżania, a tak naprawdę ochrony. Sezon grzewczy się
zaczął i moja sucha skóra na ciele to odczuwa.
Kosmetyki marki Skin in the city
dostępne są wdrogeriach Hebe.
pierwszy raz widze ta firme ale opakowania faktycznie ładne przyjemne dla oka
OdpowiedzUsuńTo dosyć świeża marka na rynku:)
UsuńMam ze SKIN IN THE CITY krem do rąk. : ) Używam go pracy - genialnie szybko się wchłania i do tego dobrze nawilża i jest wydajny. ; D
OdpowiedzUsuńCzyli takie same wrażenia i przeznaczenie jak u mnie:D
Usuńpierwszy raz spotykam się z tą marką
OdpowiedzUsuńTo dosyć młoda marka:)
UsuńŁadne opakowanie, przyjemna cena wiec nic tylko kupować :) Firma wcześniej mi nieznana :)
OdpowiedzUsuńNo i działanie też niczego sobie:))
UsuńNie spotkałam się jeszcze z tą firmą ;) kosmetyki zapowiadają sie naprawdę bardzo fajnie no i mają przyjemne ceny ;)
OdpowiedzUsuńCeny to też atut tych kosmetyków:)
UsuńProdukty mnie ciekawią, może chapnę kiedy jakiś ;)
OdpowiedzUsuńJa szczególnie polecam balsam do ciała i krem do rąk:)
UsuńŻel micelarny wart wypróbowania - jestem osobą intensywnie poszukującą tego idealnego :) Dziękuję za ciekawą recenzję i zapraszam na nowy wpis o powakacyjnej reanimacji przy pomocy kosmetyków naturalnych polskiej firmy ;). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo polecam wyprobować:)) idę poczytać:)
UsuńMoja skóra lubi kosmetyki Tołpy, więc może i te nowości by jej przypadły do gustu. Do Hebe mam co prawda daleko, ale może zawędrują też do Rossmana. P.S. Doszła mgiełka. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę:))
UsuńNie znałam :) Mi też sezon grzewczy daje popalić :(
OdpowiedzUsuńU mnir twarz jeszcze się trzyma, ale ciało i włosy już powoli odczuwają:(
Usuń