Moje długie, ale cienkie włosy bardzo łatwo obciążyć, stąd zazwyczaj poszukuję odżywki lub maski, która ograniczy ich tendencję do puszenia, ale nie spowoduje, że będą strąkami albo nie będą dodatkowo przetłuszczone.
Ostatnio na wielu blogach było mnóstwo zachwytów na maskami owocowymi maskami Garniera. Że fajny skład, że dobrze działają - stąd skusiłam się na szeroko polecaną Garnier Fructis Papaya Hair Food maskę regenerującą.
Garnier Fructis Papaya Hair Food
Próbowałam odszukać obietnic producenta i zbytnio ich nie znalazłam. Na opakowaniu napisane jest jedynie, że jest to maska do włosów zniszczonych i można stosować ją na trzy sposoby: jako maskę, odżywkę i odżywkę bez spłukiwania.
Poszukałam na stronie producenta co można przeczytać o tym produkcie i cała seria masek Hair Food jest widoczna tylko w podstronie z nowościami... a tam jedno zdanie o działaniu:
Maska Papaja Hair Food zapewnia kompleksową regenerację włosów, pozostawiając je błyszczące i jedwabiście gładkie.
Garnier Fructis Papaya Hair Food - moja opinia
Maskę stosowałam głównie jako odżywkę. Najpierw myję włosy, nakładam maskę na 2-3 minuty i znowu myję włosy. Po jej użyciu włosy są miękkie, łatwo się rozczesują. Nie obciąża ich. Czupryna wygląda dobrze pierwszego dnia po umyciu, drugiego potrzebują już jakiegoś wspomagacza, bo sezon grzewczy daje im nieco w kość. Dodatkowo maska obłędnie pachnie owocowo-kwiatowo!
Maska regenerująca Garnier Fructis Papaya Hair Food dobrze emulguje z olejkami, które nakładam raz, dwa razy w tygodniu, aby były błyszczące i zrekompensować im grzanie kaloryferów. Wtedy wyglądają najlepiej.
Garnier Fructis Papaya Hair Food - analiza składu
Marka chwali się, że aż 98% składników jest pochodzenia naturalnego, a sama formuła jest wegańska. Przy tej okazji chcę tylko wspomnieć, że Garnier należy do koncernu L'Oreal, który sprzedaje swoje produkty na rynek chiński.
Szybka analiza składu tej maski to nawilżające ekstrakty z papai oraz amlaki, gliceryna, olej z nasion słonecznika, olej kokosowy - ma duże emiolentów, ale też kilka substancji nawilżający. Maska nie zawiera silikonów. Poniżej pełna analiza składu maski Garnier Fructis Papaya Hair Food:
- Aqua/Water - woda
- Cetearyl Alcohol - emolient
- Glycerin - gliceryna
- Isopropyl Myristate - emolient
- Stearamidopropyl Dimethylamine - emulgator
- Carica Papaya Fruit Extract/Papaya Fruit Extract - ekstrakt z owoców papai
- Phyllanthus Emblica Fruit Extract - ekstrakt z owoców amlaki
- Glycine Soja Oil/Soybean Oil - olej sojowy
- Sodium Hydroxide - regurator ph
- Helianthus Annuus Seed Oil/Sunflower Seed Oil - olej z pestek słonecznika
- Coco-Caprylate/Caprate - emilent
- Cocos Nucifera Oil/Coconut Oil - olej kokosowy
- Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride - przeciwutleniacz
- Caprylic/Capric Triglyceride - emolient
- Caprylyl Glycol - emolient
- Citric Acid - regurator ph
- Tartaric Acid - przeciwutleniacz
- Cetyl Esters - emolient
- Potassium Sorbate - konserwant
- Salicylic Acid - substancja antyseptyczna
- Caramel - barwnika
- Linalool - substancja zapachowa
- Geraniol - substancja zapachowa
- Limonene - substancja zapachowa
- Parfum/Fragrance - zapach
Garnier Fructis Papaya Hair Food - cena i dostępność
Podsumowanie
Bardzo polubiłam się z tą maską! Nie obciążała moich cienkich włosów, bardzo przyjemnie pachniała, jest w dobrej cenie i mimo dużego opakowania nie znudziła mi się. Mam ochotę na spróbowanie jakieś innej wersji, bo z tego co analizowałam składy jest w nich również dużo emiolentów.
Super że maska sprawdza się u Ciebie, mi jednak z nimi nie po drodze, bardzo obciążają moje włosy...
OdpowiedzUsuńUwielbiam ta maske, dziala dobrze na moje wlosy chociaz i tak powala mnie zapachem <3
OdpowiedzUsuńMi też się bardzo podoba jej zapach:)
UsuńJa się wreszcie skusiłam na tę maskę i zakupiłam w Biedronce Banana i przepadłam ;) Baardzo polubiłam się z tym produktem! Naprawdę pięknie nawilża, wygładza i sprawia, że włosy wyglądają super. No i ten zapach. Mam ochotę na wersję Makadamia i Papaja właśnie. Mimo że nie przepadam za Garnierem, to w tym wypadku jestem na tak ;D
OdpowiedzUsuńJa banana się boję ze względu na zapach, nie jestem fanką bananowych nut;)
UsuńMiałam ją i jest genialna, dobrze sprawdziła się u mnie również wersja Goji. Za to mam mieszane uczucia co do bananowej maski, moje włosy są po niej jakieś takie dziwne. :)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego o niej słyszałam i chyba najszybciej po nią sięgnę, bananowej się boję ze względu na niechęć do takich zapachów.
UsuńMiałam, kocham :)
OdpowiedzUsuńSuper!:)
Usuńnie używałam jeszcze tych masek Garnier, a zbierają nparawdę sporo dobrych opinii :) Czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńI ja się przyłączam do zachwytów:)
UsuńMiałam, lubiłam ją i na moich włosach sprawdza się fajnie. Pewnie w przyszłości jeszcze do niej wrócę :)
OdpowiedzUsuńWarto wracać do sprawdzonych produktów:)
UsuńSłyszałam o tym produkcie i cieszę się, że u Ciebie się sprawdza. ;)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę!:)
UsuńMi by spokojnie wystarczyła połowa zawartości :D ale powiem Ci, że mi pachniała jogurtem ;D
OdpowiedzUsuńNo jest duża, to fakt. Na szczęście nie zmęczyła mnie tak jak np. litrowy Kallos:D
UsuńJa mam bananową i jestem bardzo zadowolona. Zapach cudny - jak shake bananowy. Lubię ją nakładać jako odżywkę bez spłukiwania, trochę obciąża, ale jak włosy pachną.
OdpowiedzUsuńJa się banana właśnie boję, bo jak banany uwielbiam tak zapach bananów w kosmetykach mnie odrzuca;)
UsuńAkurat tej wersji nie miałam jeszcze. Miałam bananową i aloesową i obie są fajne. Mam wrażenie, że ta bananowa jest taka trochę konkretniejsza :D Ale tą papajkę chętnie też wypróbuję
OdpowiedzUsuńBanan zbiera najwięcej pochlebnych komentarzy:) Coś w nim musi być!
Usuń