W połowie stycznia zaczęłam ćwiczyć, a od lutego zaczęłam zmieniać nawyki żywieniowe. Trochę napisałam o tym w tym wpisie. Obecnie jestem 7 kilo na minusie (ważę 53 kg), kilogram więcej niż początkowo chciałam, ale widzę, że aby pozbyć się boczków zostało mi jeszcze trochę, pewnie tak do 50. Czy te 7 kg było dla mnie wyzwaniem? Czy mogłam więcej?
Oczywiście, że mogłam więcej, ale te 7 kg przyszło mi dość lekko, bo nie byłam na diecie. Nie jestem chora, aby być na diecie, jestem po prostu zbyt łakoma i uwielbiam jeść, dlatego tyłam. To co spowodowało, że schudłam to jadłam mniej - stara i dobrze znana dieta "ŻP" = żryj połowę.
Jeżeli miałam ochotę na czekoladę to
zjadłam pół tabliczki, a nie jak wcześniej całą i była to moja kolacja, a nie
że zdrowa kolacja, a czekolada na poprawkę
Jeśli miałam ochotę na burgera to jadłam, ale rozkładałam go na 2 posiłki, tak samo jak
pizzę. Grunt to umiar. Nie jadam burgera czy czekolady codziennie, raczej
raz na 2-3 tygodnie. Na wyjazdach trochę grzeszę, ale się pilnuję. Na mniejsze łakocie np. cukierki w pracy pozwalałam sobie częściej. Jednak w ostatnim czasie zauważyłam, że spirala
cukrowa się rozkręciła, więc znowu się bardziej pilnuje jak chodzi o ilość
słodyczy które jem.
Moje główne założenia żywieniowe to:
- 3 większe posiłki i 1-2 mniejsze, bo wcześniej były to 3 większe i czekałam do wygłodzenia się i jadłam aż poczułam się syta, czyli o jakieś 1/3 za dużo; jem max do 20
- odstawiłam masło i przeszłam na chude serki do smarowania, a w ostatnim czasie na avocado, bo mi posmakowało i wiem jak kupić dobre
- nie jem białego pieczywa, bo po nim nie byłam najedzona
- zdecydowanie ograniczyłam słodycze, ale nie zrezygnowałam z nich całkowicie
- jem więcej warzyw i owoców (uwielbiam winogrona, melona, pomarańcze - są mega sycące!)
- jem mniej mięsa, bo jest fatalnej jakości i mi śmierdzi, ale za to jem sporo jajek
- gotuję obiady do pracy, ale raczej normalne polskie typu ziemniaki z tłuszczykiem, cebulką i jajeczkiem, niż warzywa na parze i pierś z kurczaka, bo na taki posiłek mam odruch wymiotny, obiad to najbardziej przetworzony posiłek jaki jadam w ciągu dnia
- wypijam ok. 1,5-2 litrów wody/herbaty owocowej bez cukru; nie pijam słodkich napitków od kilku lat
Dodatkowo:
- zaczęłam się ruszać: od miesiąca głównie spacery po 10 tysięcy kroków i Mel B. Trochę znudził mi się wioślarz, na którym ćwiczyłam od stycznia do maja. Odkurzę go na jesień. Jednak to dieta stanowi wg mnie klucz do utraty wagi.
Nigdy nie będę osobą, która będzie
ostro trenować 6x w tygodniu i będzie mogła jeść co jej się podoba, bo jestem typowym kanapowcem. Ruszam się,
bo chce być mniejszą galaretką, nie chce dostawać zadyszki na 12 piętrze a nie, bo sprawia mi to przyjemność czy czuję
wyrzut endorfin (takie rzeczy u mnie tylko po czekoladzie). Mocne trening
spalają kalorie, ale ja ich nie utrzymam regularnie, więc po co pokazywać
organizmowi, że tak mogłabym skoro już wiem, że to jednorazowa akcja.
Największe zdziwienie
Mimo, że odstawiłam początkowo całkowicie słodycze, jadłam inaczej i zaczęłam się ruszać to myślałam, że waga będzie spadać szybciej, a szło powoli. W głowie miałam oczekiwanie, że pójdzie gładko i szybko, bo wiele nawyków już miałam wcześniej np. z piciem wody, czy ciemne pieczywo, ale to było za mało. Nie wiem czy to kwestia wieku i wolniejszego metabolizmu czy coś innego.
Kontrola
Aby mieć kontrolę swojej wagi ważę się codziennie. Pozwala mi to
pilnować czy poprzedniego dnia nie przegięłam i czy idzie mi lepiej. Cieszy lub
smuci mnie każde 10 dag i jest to dla mnie mobilizacja do nie objadania się i
pilnowania, bo mój największy problem to jedzenie za dużo w stosunku do tego
jaki tryb życia prowadzę.
Jak się czuję
O niebo lepiej, bo mieszczę się w
większość swoich starych ciuchów, a te w których chodziłam do niedawna
musiałam wymienić na mniejsze. Ostatnio
kupiłam sobie spodnie, bo były w super promocji (z 200zł na 40zł!) i kupiłam je
w rozmiarze 27, a jak ostatnio zastanawiałam się nad zakupem to przymierzałam
te w rozmiarze 30! Podoba mi się mój widok w lustrze, lubię patrzeć na swój
mniejszy i bardziej płaski brzuch. Biust mi spadł nieznacznie na szczęście.
Zauważyłam również, że mniej chce mi
się spać, a od dużej ilości cukru i bardzo przetworzonych produktów dostaję
migreny.
Co dalej
Jaki
jest mój cel na najbliższy czas? Zrzucić jeszcze 3 kg, bo chciałabym pozbyć
się boczków, ale to tak do września, a potem utrzymać wagę 50 kg przez całą
jesień i zimę. I do końca życia, bo nie chce, aby moja waga zaprzątała mi myśli.
Brawo, tak trzymać :D Ja w zeszłym roku schudłam 5kg w dwa tygodnie, ogólnie zeszłam do -8kg, ale potem zaczął się efekt jojo, ostatecznie wróciło mi 6 kg przez rok ;) Teraz znów próbuję schudnąć ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja chciałam jojo uniknąć, bo szybkie schudnięcie do tego prowadzi. Organizm nie ogarnia;))
UsuńRób "Tiffoczki" na boczki: https://www.youtube.com/watch?v=r_J8btnIEKQ :D super ćwiczenie, a zakwasy się potem ma cały dzień!
OdpowiedzUsuńBardzo ładny wynik - brawo. Dieta to 70% sukcesu i popieram - dieta ŻP albo jak się u mnie mówi MŻ - mniej żryj jest dużo lepsza od masy innych diet - grunt to znaleźć złoty środek i nie głodzić się;) a słodycze nie są złe, pod warunkiem że jemy je raz na jakiś czas i w rozsądnych ilościach.
Ja jadłam prawie codziennie, po normalnym posiłku:( to mnie zgubiło!
UsuńDzięki za link!!
WOW super, zazdroszczę i podziwiam, bo ja tez mam ochotę schudnąć, ale jako typ bardziej kanapowca i do tego praca biurowa ciężko mi to zrobić. Ale jak widać tak dużo nie potrzeba. Nie trzeba katować się dietami cud czy gimnastyką codziennie po pół godziny, żeby paść z wycieńczenia. Wprawdzie ze słodyczami nie mam problemu, bo nie zjadam już ich tyle co kiedyś (właśnie tabliczkę na raz ;) ) ale w moim przypadku to na pewno jest tez kwestia zwolnienia metabolizmu, bo jednak już wiek nie ten ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam pracę siedzącą i metabolizm już nie nastolatki;) kanapowcem pewnie zostanę, ale takim ruszającym się od czasu do czasu:D
UsuńGratuluję ;) Też schudłam, gdy zaczęłam jeść troszkę inaczej i gotować do pracy ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i też się cieszę z Twoich kilogramów!:)
Usuńgratuluję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńU mnie siedząca praca nie pomaga, ale staram się więcej ruszać i mniej jeść.
OdpowiedzUsuńJa przytyłam jak usiadłam w pracy. Wcześniej ciągle gdzieś chodziłam, a potem jeszcze doszło auto i było 13 kg więcej;)
UsuńSuper podejście, robię podobnie:p Dodatkowo wszystko smażę na oleju kokosowym:)
OdpowiedzUsuńJa kokosu jeszcze nie próbowałam do smażenia. Mówisz, że lepszy od rzepakowego?
UsuńGratuluję :) lepiej powoli chudnąć,większa pewność że kg nie wrócą. Pamiętam jak ja się frustrowałam że inne dziewczyny chudną 10kg w trzy miesiące a mi przez ten czas leciały 3 :P trochę ostatnio odpuściłam treningi i dietę, ale dzisiaj "misja ślub" rozpoczęta i mam 5 do zrzucenia ale czasu dużo także powinno być dobrze :D
OdpowiedzUsuńTo trzymam kciuki za Ciebie! No właśnie boję się jojo i dlatego zmieniam nawyki, nie jestem na diecie:)
UsuńGratuluję straty wagi, ale przede wszystkim zmiany nawyków i podejścia do żywienia :) Oby tak dalej i by zdrowie odżywianie, umiar we wszystkim zagościł u Ciebie na stałe.
OdpowiedzUsuńDziękuję!:-*
UsuńGratuluję i trzymam kciuki za osiągnięcie celu. "nie chce dostawać zadyszki na 12 piętrze" - ups, ja czasem dostaję na drugim :D Powinnam się za siebie wziąć...
OdpowiedzUsuńJa wchodzę na 12 na dwa razy z przystankiem na 8, ale zaczynałam od 3 przerw....:(
UsuńPodziwiam, naprawdę!
Usuń:)
UsuńEwa nic tylko pogratulować, niewielkie zmiany i ruch mają moc ;). Sama też wprowadzam powoli kilka zdrowych nawyków, mam nadzieję i u mnie nastąpi spadek wagi :D.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i trzymam kciuki za spadek i Ciebie!:)
UsuńGratulacje! Ja się strasznie zapuściłam odkąd przeprowadziłam się do Niemiec i przytyłam aż około 7-9kg. Ważyłam 56kg a teraz 65kg! Jestem załamana. Jem inaczej już od kilku miesięcy, ciemne pieczywo oczywiście, dużo wody, czasami ćwiczę, rower a normalnie wszystko stoi mi w miejscu! Najwięcej spadła mi waga do 64kg a po kilku dniach znowu to samo. Dodam ża mam aż lub tylko 170cm ;) Już nie wiem co robić ale Tobie zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńA może za dużo jesz? Zdrowe rzeczy też mają kalorie i łatwo jeść za dużo. Trzymam kciuki, abyś znalazła swój sposób na odchudzanie!
UsuńGratuluję głównie tego, że lepiej się teraz czujesz i podoba ci się twoje odbicie w lustrze, bo to chyba w tym wszystkim jest najważniejsze. Ja ważę 50 kg już od jakichś 10 lat i tak już chyba zostanie, bo ja mogę jeść wszystko, a i tak nie jestem w stanie przytyć ani kilograma, a czasem nawet chciałabym, bo to naprawdę trudne wszystkim udowadniać, że nie jestem na diecie, nie głodzę się i moja waga to zasługa genów, a nie stylu życia :P
OdpowiedzUsuńJa Ci mega zazdroszczę figury. Jesteś tak uroczo drobna i możesz jeść jak dzika świnka^^^ choć podejrzewam, że masz czasem wyzwanie z kupnem ciuchów, też tak kiedyś miałam:P
UsuńDziękuję bardzo:-***
Ja ze słodyczami szaleje, ale to zrozumiałe podobno z moją kochaną celiakią, na pewno zdrowa i rozsądna dieta pomaga - ja nigdy się nie odchudzałam, ale zdrowy dobór składników sporo mi z tą wagą pomaga, mimo to z moim trybem leniwca bywa ciężko i za ćwiczenia i tak zdecydowałam się wziąć ze względu nie na dietę a na kręgosłup.
OdpowiedzUsuńO tak, dla kręgosłupa też warto ćwiczyć! Ja miałam często bóle pleców, a teraz nie pamiętam kiedy ostatnio mnie bolały:)
UsuńKochana ja bym się dała pokroić nawet za te Twoje 60kg :d Na prawdę. Sama mam 15 kg więcej niż Ty i chcę schudnąć około 10kg jak się uda to te 15 super by było ale będę zadowolona jak skończę na 65kg. Zrobiłam sobie wszelkie badania i okazało się, że mam uczulenie na gluten... Byłam na odczulaniu falami biorezonansu i niby mogę go jeść ale ja nie chcę bo uczulenie może nawrócić. Znalazłam sobie na caterobazar kilka firm cateringowych i zamówiłam na pierwszy miesiąc z jednej z nich. Dania bezglutenowe mi bardzo smakują i przekonuję się do tego, że potrafię żyć bez glutenu.
OdpowiedzUsuń