Mój podkładowy hit – Double Wear Light, Estée Lauder

Mój podkładowy hit – Double Wear Light, Estée Lauder

Mój podkładowy hit – Double Wear Light, Estée Lauder
Do tego podkładu przymierzałam się bardzo długo. Zachwycił mnie dobre dwa lata temu – wtedy jednak cena była dla mnie bardzo wysoka. Za każdym razem kiedy brałam jego próbkę, byłam zachwycona. Gdy skończyła się druga butelka Burżujka, kupiłam swój pierwszy wysoko półkowy podkład. Proszę Pań, oto Double Wear Light w kolorze 0.5.
Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Krem do zadań specjalnych, czyli krem brzozowo-nagietkowy z betuliną od Sylveco

Krem do zadań specjalnych, czyli krem brzozowo-nagietkowy z betuliną od Sylveco

Krem do zadań specjalnych, czyli krem brzozowo-nagietkowy z betuliną od Sylveco
Jak wiecie jestem wielką fanką kwasów, są one w mojej codzinnej pielęgnacji od długiego czasu. Czasem ich używam z większą lub mniejszą częstotliwością, czasem trochę przegnę i moja skóra staje się przesuszona. Wtedy na takie specjalnie okazje wyciągam najtłustszy krem, który obecnie posiadam, czyli krem brzozowo-nagietkowy z betuliną od Sylveco.


Działanie jakie zauważyłam, to  koi, nawilża i natłuszcza moją trądzikową cerę, która w danym momencie wymagała sporej dawki regeneracji. Krem nie zapycha, ale nie mogę stosować go codziennie, bo skóra się pod nim męczy i wygląda po prostu brzydko. Raz na jakiś czas jak najbardziej tak, na co dzień nie. Jeżeli mamy ranki na twarzy, to goją się one szybciej, ale przypominam i sobie, i Wam, aby jednak nie przeginać z rozdrapywaniem zmian trądzikowych, choć wiadomo jak jest;)


Krem jest bardzo tłusty, jeżeli skóra jest spragniona, to się po dłużej chwili wchłonie pozostawiając bardzo przyjemną warstwę. Kilka razy nawet nałożyłam na niego podkład i nie było tragedii. Jednak, gdy skóra jest w dobrej kondycji, to krem się nie wchłania, błyszczę się niesamowicie, a podkład po prostu spływa.

Konsystencja produktu jest ciężka, gęsta. Na samym początku górna warstwa kremu w słoiczku przypominam warstwę zastygniętego oleju, a pod spodem znajduje się już normalny krem.


Minusy? Krem specyficznie pachnie – nie jest to  jakiś bardzo brzydki zapach, ale nie chciałabym mieć takich perfum. Po nałożeniu jest jeszcze dość wyczuwalny, dopiero po dłużej chwili przestajemy go czuć. Kolejny minus to ważność po otwarciu – tylko 3 miesiące. Krem mam od października i zaraz się mi skończy jego termin, ale do póki nie zacznie mi śmierdzieć, to będę go używać.

Skład: Woda,  Olej sojowy,  Olej jojoba,  Wosk pszczeli, Olej z pestek winogron,  Betulina,  Stearynian sodu,  Kwas cytrynowy, Ekstrakt z nagietka lekarskiego

Krem ma całkiem przyjemne opakowanie, z ładnego matowego plastiku. Dodatkowo ma takie śmieszne wieczko, którym przykrywa się krem przed zakręceniem. To co lubię w kremach z Sylveco jest fakt, ze wszystkie są zapakowane w kartonik i bardzo bogatą ulotkę. Cena to ok. 35 złotych.


Dla mnie jest to krem do zadań specjalnych, na wysuszoną i spragnioną skórę

Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Pięknie pachnący dom od Bath&Body Works

Pięknie pachnący dom od Bath&Body Works

Pięknie pachnący dom od Bath&Body Works
Uwielbiam piękne zapachy w domu. Bardzo lubię woski Yankee Candle, które ocieplają atmosferę czterech ścian. Jednak mają one swoje minusy – nie można ich zapalić, jak nas nie ma w domu, a i podgrzewacz ma ograniczony czas palenia się.

Wydaje mi się, że każda z nas słyszała o pięknych zapachach świec, mydeł w piance czy żeli antybakteryjnych z firmy Bath&Body Works. Są to produkty kultowe tej marki, bardzo je lubię i są dosyć popularne na blogach. Moje serce ujęło coś jeszcze z tej firmy – zapachy do pomieszczeń.


Nie będę się rozpisywać na temat poszczególnych zapachów, bo nie ukrywam, że jestem w tym kiepska, a każdy i tak musi powąchać, aby stwierdzić czy mu się podobają. Do tej pory miałam 4 zapachy, teraz przywędrowały do mnie dwa nowe.

To co powoduje, że lubię te zapachy, to bardzo duża różnorodność w porównaniu z tym co możemy dostać w innych sklepach. Kiedyś używałam Ambi Pur i te inne, ale mój ulubiony zapach (coś z zieloną herbatą) został wycofany/zmieniony i mi żaden inny nie podchodzi, są jakieś takie zwyczajne. 

W BBW mamy przeogromny wybór aromatów, których nie znajdziemy w żadnym innym sklepie. Lubię mieć coś nietypowego w domu, nawet jeżeli jest to zapach.


Jedna buteleczka (24 ml) wystarcza spokojnie na 2 miesiące pięknego zapachu. Wtyk do kontaktu ma jedną sporą wadę – nie ma regulacji mocy zapachu. W salonie z kuchnią nie do końca dawał sobie radę, zapach był wyczuwalny, ale bardzo delikatnie, mój Partner czuł go tylko wtedy kiedy siedział koło kontaktu. Wkład przeniosłam do sypialni (w której w końcu mam śliczne szare zasłony i firany ze srebrną nitką) – w mniejszym pomieszczeniu spisuje się naprawdę świetnie, zapach też jest wyczuwalny dla niego. Cena wkładu bez żadnej promocji to 19,90, ja je staram się kupować w cenie 9,50 podczas zimowej i letniej wyprzedaży. Wtyk do kontaktu można kupić w różnych kolorach – są szare, różowe, niebieskie i jeszcze jakieś inne warianty, ale w tej chwili nie pamiętam.  Kosztują 25 złotych.

Jeżeli macie okazje być w sklepie BBW albo zamówić sobie coś z niego, to prócz kultowych żeli antybakteryjnych zwrócicie uwagę na te malutkie buteleczki, które wspaniale wkomponują się do Waszego domu.


Czym pachnie Wasz dom? 


Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Żółtek na twarzy, czyli Redness Solutions Instant Relief Mineral Pressed Powder, Clinique

Żółtek na twarzy, czyli Redness Solutions Instant Relief Mineral Pressed Powder, Clinique

Żółtek na twarzy, czyli Redness Solutions Instant Relief Mineral Pressed Powder, Clinique
Pod wczorajszym postem zapytałam się, o którym produkcie z mojego codziennego makijażu chcecie przeczytać - wskazałyście na żółty puder z Clinique, oto i jest.
Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

TAG: Ile warta jest Twoja twarz, czyli mój codzienny makijaż

TAG: Ile warta jest Twoja twarz, czyli mój codzienny makijaż

TAG: Ile warta jest Twoja twarz, czyli mój codzienny makijaż
Zainspirowała mnie Ania, choć o samym poście myślałam już jakiś czas temu. Dziś przestawię Wam czego używam do codziennego makijażu, taka moja wariacja na temat popularnego tagu.



Korektor HD z NYX w kolorze 02 – pierwszy korektor, który potrafię obsłużyć! Pięknie zastyga na twarzy, długo się trzyma, przykrywa mi wszelakie niedoskonałości. Cena 29,90

Podkład z Double Wear Light  zEstee Lauder w kolorze 0,5 – długo się utrzymuje, nie podkreśla suchych skórek, po całym dniu wygląda dobrze, jest lekki błysk na twarzy, ale nie jest to blask latarni, a raczej zdrowej skóry. Ba czasem zdarza mi się go nie przypudrować i wygląda pod koniec dnia dobrze. Krycie ma średnie wspomagany korektorem daje mi na twarzy efekt, który mi odpowiada Cena 175 złotych – ja zapłaciłam 140 zł

Puder Redness Solution z Clinique – piękny żółtek. Przeciętnie radzi sobie z czerwonościami pryszczowymi, ale z delikatnymi zaczerwienieniami jest okay. To co w nim lubię, to  rewelacyjne niwelowanie wszelakich różowych tonów podkładu, idealnie dopasowuje podkład do mej żółtej twarzy. Mega wydajny. Cena 169,00, zapłaciłam 135 zł

Zazwyczaj używam różu lub brązera. Róż, który obecnie króluje na tapecie, to najbardziej różowy róż jaki mam – AmberRose z Bourjois, o którym pisałam ostatnio. Cena standardowa 49,90, ja zapłaciłam 25 zł
Jedyny brązer, który posiadam to  róż Toupe  z NYX – piękny szaraczek. Dobrze się rozciera, choć trzeba z nim uważać, zrobiłam nim sobie plamę, ale ja to zdolna jestem;) Należy dobrze do rozetrzeć – ja robię to zazwyczaj pędzel, którym nakładam podkład, a nakładam go najczęściej Hakuro H24 Lub Zoeva 110. Cena to 24,90.

Oczy to zazwyczaj kreska wykonana za pomocą eyelinera w pisaku – obecnie używam tego z Sephory, spisuje się całkiem nieźle – ma wygodną końcówkę, dobrze leży w dłoni, łatwo rysuje się nim kreskę. Nie widzę różnicy między nim, a moim ulubieńcem z L’Oreala. Cena to 49,90, ja kupiłam za 35 złotych.

Do brwi używam zazwyczaj żelu z Catrice – jest dla mnie trochę za jasny i nie daje takiego utrwalenia jak tez z Wibo. Cena 14,90. Bardzo często dodatkowo podkreślam brwi cieniem – aktualnie jest to najciemniejszy  z paletki Naked Basic 2. Za pomocą tej palety również robię codzienny makijaż oka, choć nie ukrywam, ze zdarza się on nieczęsto. Leniuszek ze mnie i w dodatku okularnik. Paleta kosztuje 119,00, ja zapłaciłam 90 złotych. Zawsze pod cienie stosuję bazę z Hean – jest najlepsza póki co. Cena to 10,00.

Mój obecny tusz to miniatura High Impact z Clinique – jednak naprawdę nie lubię tradycyjnych szczoteczek, zdecydowanie wolę silikonowe. Rzęsy wyglądają przeciętnie, choć sam tusz się nie osypuje i trwa cały dzień na moich rzęsach. Cena pełnowymiarowego opakowania to 99,00.

Wartość kosmetyków: prawie 750 złotych

W przeciągu ostatnich dwóch lat moja kosmetyczka stała się bardziej wysoko półkowa niż nisko – wynika to z faktu, iż zaczęłam widzieć różnice między różnymi markami i mogę sobie pozwolić, aby zapłacić 4x więcej za kosmetyk, nawet jak jest tylko 1,5 razy lepszy niż tańszy odpowiednik. Ot, taka zmiana życia z biednej studentki na pracownika na etacie.

Nie dodałam tutaj jeszcze akcesoriów, które używam tj. pędzle i zalotka, ale je ogólnie możecie zobaczyć tutaj i tu nowe nabytki z Zoeva.

O wielu kosmetykach nie napisałam osobnej notki – o czym chciałybyście przeczytać w pierwszej kolejności?


Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Najbardziej różowy z moich róży - Rose Amber, Bourjois

Najbardziej różowy z moich róży - Rose Amber, Bourjois

Najbardziej różowy z moich róży - Rose Amber, Bourjois
Róże z Bourjois są dosyć znane i popularne. Słynną z pięknego zapachu. Jednak jakoś długo się przed nimiopierałam . Słyszałam, że mają kiepską pigmentację, tworzą twardą skorupę, którą trzeba zdrapywać. Koniec końców uległam i skusiłam się na róż o numerze 74, czyli Rose Ambre.


Mój róż ma całkiem niezłą pigmentację, wystarczy trochę kilka pociągnięć pędzlem o produkt i nałożony na lico jest widoczny. Do aplikacji używam zazwyczaj pędzla Hakuro H24. Kolor nr 74 jest takim różem wpadającym lekko w koral - kojarzy mi się z herbacianą różą. Jest to najbardziej różowy róż jaki posiadam! Ogólnie bardzo lubię jak wygląda na mojej twarzy, jednak ma jedną wadę - jeżeli nałożymy zbyt delikatną warstwę kosmetyku, to ten potrafi zniknąć z twarzy po 2-3 godzniach. Gdy nałożymy go ciut więcej, wtedy trzyma sie przez cały dzień, jednak po 6-8 godzinach zaczyna blednąć. Róż bardzo ładnie się rozciera, cieżko zrobić sobie nim placki. Zapach kosmetyku jest miły, niedrażniący, pudrowy ale bez szału dla mnie. Nie czuję zachwytu.




Edit: Kolor na zdjęciach zrobiłam mocny, aby było widać odcień jaki ma oraz, że można efekt stopniować. Na codzień nie noszę takiego rosyjskiego polika, wolę zdecydownie delikatniejszy efekt. Drugie zdjęcie najbardziej oddaje jego wygląd na żywo

Róż zawiera 2,5 grama produktu, jest ważny 18 miesiący od otwarcia, choć myślę, że przez kilka lat go i tak nie zużyję. Opakowanie wykonane jest z dobrego plastiku, ale bez szału. Ma lusterko, pędzelek, którym od biedy można się pomiziać, zamykane na magnesik, który dobrze trzyma. Cena bez żadnej promocji to ok. 50 złotych, ja kupiłam swój poniżej 30 złotych.

Skład:

Róż bardzo przypadł mi do gustu, mimo, że ma kilka wad, to ostatnio ciągle go używam!
Jakie macie doświadczenia z różami z Burżuła?

Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

W jaki sposób dorobiłam się „grzywki”

W jaki sposób dorobiłam się „grzywki”

W jaki sposób dorobiłam się  „grzywki”
Około września zauważyłam, że strasznie wypadają mi włosy, lecą na łeb na szyję. Strasznie byłam zła, bo od dobrych kilku miesięcy nie leciały mi włosy. Byłam wkurzona, nie wierzyłam w żadne cudowne specyfiki. Nic z problemem nie robiłam. Wkurzałam się straszliwie i nosiłam non stop kitka, nie patrząc Facetowi w oczy, gdy ten strzepuje moje włosy z kanapy. Bardzo od niechcenia stwierdziłam, że wypróbuję wcierkę, którą wygrałam w rozdaniu - mowa ziołowym toniku łopianowym przeciw wypadaniu włosów i łupieżowi Luna.


Preparat stosowałam przed każdym myciem i po  – w ciągu tygodnia pięknie przesuszyłam sobie skalp i dostałam kilka wyprysków na głowie. Moja skóra tak się zachowuje, gdy dostaje za dużo alkoholu od zewnątrz. Jak wewnątrz, to drugiego dnia jest w porządku. Jak mi się wszystko pogoiło, czyli jakiś tydzień później, to stwierdziłam, że nie może być tak, że kolejny kosmetyk do skóry głowy mi się zmarnuje – ostatnio wyrzuciłam dwie przeterminowane wcierki. I tak sobie stosowałam 2x w tygodniu bez większej wiary. I nagle trach, po 2-3 miesiącach stosowania zobaczyłam jaką mam szaloną grzywę! Zobaczcie same: 


Mam mnóstwo baby hair, nie tylko na przodzie, ale wszędzie, jeden wielki buszmen ze mnie. Oczywiście cieszę się, ale moja grzyweczka wygląda przezabawnie;) 


Wypadnie włosów ustało, mam mnóstwo nowych włosów. Mam też wrażenie, że ja stosuje ten tonik, to moje włosy mniej się przetłuszczają, choć nadal nie jest rewelacyjnie i co 2 dzień muszę je umyć.

Skład: Aqua, 33% vol. Alcohol Denat., Propylen Glycol, Artctium Lappa Rott Extract, Sodium Laureth Sulafte, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, Allantoin, Phenoxyethanol, Methylisothiazolinone, CI 19140, CI 42090, Benzyl Salicylate, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Hydroxycitronellal, d-Limonene

Poszukałam w Internetach i można go dostać np. na czeskim markecie. 120 ml kosztuje 6,50 zł, Tonik jest w plastikowej butelce z dziubkiem – całkiem rozsądne rozwiązanie, choć jest specyfik niezakręcany, na podróż absolutnie się nie nadaje.

Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Oleje świata: olejek do ciała i twarzy z olejem migdałowym oraz balsamy do suchych miejsc 3 w 1, Joanna

Oleje świata: olejek do ciała i twarzy z olejem migdałowym oraz balsamy do suchych miejsc 3 w 1, Joanna

Oleje świata: olejek do ciała i twarzy z olejem migdałowym oraz balsamy do suchych miejsc 3 w 1, Joanna
Uwielbiam wszelakie olejki. Nie jest mi straszna żadna oleista substancja!


Zapraszam Was na recenzje nowości z Joanny z serii Oleje Świata:


Olejek do ciała i twarzy z olejkiem migdałowym zamknięty jest w plastikowej butelce z dozownikiem – bardzo wygodna opcja, ale na pewno nie jest to kosmetyk, który ot tak możemy wrzucić do walizki, bo zalanie gwarantowane


To co mnie zaskoczyło przy pierwszym użyciu tego kosmetyku to bardzo intensywny zapach. Przypominam mi likier toffee – jest mocny, daje po nosie. Na szczęście po kilku chwilach przestaje go czuć, bo dla mnie jest za intensywny. Stosowany na ciele spisuje się dobrze – bardzo ładnie natłuszcza skórę, kolejnego dnia jest przyjemnie miękka. Jednak jego działania najbardziej spodobało się na włosach! Olejek nakładam na kilkanaście minut przed myciem. Włosy są miękkie, błyszcząca. Najlepsze efekty są jednak gdy nałożę go już na suche włosy – są wtedy odpowiednio dociążone, ujarzmione, nie puszą się jak dzikie. Uwielbiam to zastosowanie! Nie należy tylko przesadzić z ilością, bo wtedy przetłuszcz gwarantowany. Wiem, że olejek jest również do twarzy, ale ja ostatnio mam tam armagedon i nie stosuję niczego nowego. 

Skład: Helianthus Annuus Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Parfum, Tocopheryl Acetate, BHT, CI:40800

Cena za 100 ml to ok. 10 złotych.

Balsamy do suchych miejsc 3w1:


Każdy balsam ma pojemność 8 gramów, jest zapakowany w plastikowy, zwykły pojemniczek. Dodatkowo są zamknięte w kartoniki, więc mamy pewność, ze nikt wcześniej nie wkładał tam swoich paluchów/nosa. Cena za jeden balsam to ok. 6 złotych.


Balsam na suche miejsca z olejem kokosowym to mój wielki faworyt! Po pierwsze ślicznie pachnie – jak słodkie ciasteczka. Mimo, że nie jestem wielką fanką kokosa, to bardzo mi przypadł ten zapach do gustu. Wersja ta pięknie nawilża usta. Nałożony na bardzo suche dłonie ładnie je regeneruje, ładnie nawilża również skórki. Zostawia dosyć przyjemność warstwę na dłoniach, ale to zdecydowanie kosmetyk na noc, jeżeli chcemy go nałożyć gdzieś indziej niż na nasze usta.

Skład: Butyrospermum Parkii Butter, Petrolatum, Cera Alba, Lanolin, Coco Nucifera Oil, Aroma, Tocopheryl Acetate, BHT


Balsam na suche miejsca z masłem pomarańczowym pachnie jak cukierki nim2. Bardzo podoba mi się ten zapach! Kosmetyk niestety nie jest tak fajny jak wersja kokosowa – jest strasznie kleisty. Wg mnie nadaje się tylko na usta, ewentualnie na stopy i trach je w skarpety. Daje ochronną warstwę przed mrozem na ustach, ale używanie ich na inne części ciała jest dla mnie niekomfortowe. Nie daje pięknych i nawliżonych ust, jak w wersji kokosowej.

Skład: Lanolin, Petrolatum, Butyrospermum Parkii Butter, Caprylic/Capric Triglyceride, Paraffinum Liquidum, Aroma, Cera Alba, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil, Citrus Aurantium Dulcis Peel Wax, Hydrogenated Vegetable Oil, Tocopheryl Acetate, Bht, Amyl Cinnamal, Citral, Linalool, Limonene, CI: 40800


Balsam na suche miejsca z masłem oliwkowym pachnie najbardziej specyficznie. Jest najdelikatniejszy z zapachów. Dla mnie to taka mieszanka babcinych perfum, ale dla mnie przyjemny. Z komfortem używania ma się sprawa podobnie jak z balsamem powyżej. Dla mnie tylko na usta, bo jest bardzo klejący.

Skład: Lanolin, Petrolatum, Butyrospermum Parkii Butter, Caprylic/Capric Triglyceride, Paraffinum Liquidum, Aroma, Cera Alba, Olea Europaea Fruit Oil, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Camellia Sinensis Leaf Extract, Tocopheryl Acetate, Bht, Cinnamyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Limonene, Geraniol, Linalool
--
Moje włosy bardzo polubiły olejek do twarzy i ciała w wersji migdałowej, z balsamów upodobałam sobie wersję z olejem kokosowym. Te dwa produkty są godne uwagi i w dobrej cenie!

Zapraszam Was również na fanpage Joanny, gdzie ostatnio opublikowali moje zdjęcie – strasznie ciągle jestetm tym podjarana:D

Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Płyn dwufazowy do demakijażu, Bourjois

Płyn dwufazowy do demakijażu, Bourjois

Płyn dwufazowy do demakijażu, Bourjois
Bardzo lubię płyny dwufazowe – pozwalają na szybki demakijaż, choć całe moje makijażowe szaleństwo to tusz, kreska i raz na jakiś czas cienie, ale to wiecie, bez fajerwerków.  Warstwa jaką zostawiają nie przeszkadza mi, ba nawet bardzo ją lubię. Dziś przedstawiam płyn dwufazowy od Burżujka:


Nie lubię tego płynu – powiem tak na początek. Wkurza mnie opakowanie, zawsze mi się z niego za dużo wyleje, wkurza mnie ta kuleczka przy nakrętce, bo mi się ociera o szafkę, gdy wyjmuję/wkładam do na półkę. Dodatkowo produkt nie do końca radzi sobie ze zmywaniem mojego skromnego makijażu oka. Muszę mocno i zdecydowanie za długo przytrzymać wacik, aby dokładnie zmyć tusz i eyeliner, nic wodoodpornego. Słabo. Dodatkowo  warstwa jaka zostaje na powiekach jest wyjątkowo tłusta – nie podoba mi się.  Nie szczypie, ale ja mam dosyć niewrażliwe oczy, do tej pory tylko jeden płyn mnie szczypał. Jest bezzapachowy.


Skład: Aqua, Isohexadecane, Isopropul Palmitate, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Glycerin, Sodium Benzoate, Methylparaben, Tetrasodium Edta, Citric Acid, Ethylparaben, CI 61565 (Green 6)


Cena za 200 ml to ok. 18 złotych bez promocji.


Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

CC Magic Nails - Multifunkcyjna Wzmacniająca odżywka 10w1, Bielenda

CC Magic Nails - Multifunkcyjna Wzmacniająca odżywka 10w1, Bielenda

CC Magic Nails - Multifunkcyjna Wzmacniająca odżywka 10w1, Bielenda
Dziś nadal pozostajemy w temacie pazurkowym i zapraszam na kilka słów o bazie, którą stosują przed każdym malowaniem pazurków. 


 Serum do paznokci z perłą ekstremalnie poprawia wygląd i kondycję paznokci na 10 sposobów:
- Regeneruje płytkę
- Odżywia paznokcie
- Zwiększa nawilżenie i elastyczność
- Zwiększa odporność na uszkodzenia
- Zmniejsza podatność na pękanie, rozdwajanie i łamliwość
- Chroni przed przebarwieniami
- Nadaje piękny perłowy połysk
- Efekt wyrównania i wygładzenia płytki
- Łatwo się aplikuje
- Szybko schnie


Odżywka wygodny pędzelek, który zapewnia łatwość aplikacji, bardzo szybko wysycha, idealnie nadaje się jako lakier bazowy – nie powoduje skrócenia trwałości naszego lakieru na paznokciach. Odżywkę stosuje tylko i wyłącznie pod lakier, bo w gołych pazurkach nie chodzę, źle się czuję. Preparat idealnie chroni płytkę przed przebarwieniami. Nie wiem czy regeneruje płytkę, bo swoje paznokcie mam mocne i twarde, nie rozdwajają się.


To co trochę mnie zdziwiło, to fakt iż po nałożeniu odżywka odbija światło na fioletowo i ma drobinki (ale nie brokat), jednak jest to coś, co tak naprawdę mi nie robi – pod lakierami tego nie widać.
Odżywka kosztuje ok.10 złotych, dostępna jest w większości drogerii.

Skład: Butyl Acetate, Ethyl Acetate, Nitrocellulose, Acetyl Tributyl Citrate, Phthalic Anhydride/Trimellitic Anhydride/Glycols Copolymer, Isopropyl Alcohol, Stearalkonium Hectorite, Adipic Acid/Fumaric Acid/Phathalic Acid/Tricyclodecane Dimethanol Copolymer, Tocopheryl Acetate, Citric Acid, Helianthus Annuus Seed Oil, Aqua, Glicerin, Tin Oxide, Hydrolyzed Pearl, Maris Sal, Algae Extract, Plankton Extract, Ascophyllum Nodosum Extract, Fucus Vesiculosus Extract, Crithmum Maritimum Extract, BHT, Ascorbyl Palmitate


Jestem zadowolona z tej odżywki – ja głownie wszelakie odżywki traktuje jako bazę pod lakier i tu się wywiązuje w 100%.  Mam jednak problem, który pojawia mi się niezależnie od tego jakiej odżywki używam – jeżeli mam już długie pazurki, to jeden zawsze mi się złamie! Ot tak, bez większego powodu. Przy tej odżywce miałam wyjątkowo długie pazurki, ale wczoraj mi pękł. Wiecie co może być przyczyną? Nie jest tak, że mi się namiętnie łamią, tylko jak mam długie to jeden zawsze gdzieś mi pęknie. Złośliwość losu czy jednak nie?

Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Golden Rose Rich Color nr 57

Golden Rose Rich Color nr 57

Golden Rose Rich Color nr 57
Lakiery z Golden Rose z serii Rich Color bardzo lubię. Mają wygodny, szeroki pędzelek – takie lubię najbardziej, raz dwa i pazurki pomalowane. Krycie mają fenomenalne – dwie warstwy to max, paznokcie są w pełni pokryte kolorem, przykrywają moją mega białe końcówki, Essie daje radę często przy 3 warstwie. To co jednak sprawia, że Essie wygrywa u mnie, prócz cudownych nazwy;) to to, że kolory z Golden są takie jednoznaczne, nieporywające do końca za serce.


Buteleczka lakieru o numerze 57 miała być odpowiednikiem Very Cranberry, nie jest jednak to ten sam kolor. Ciemny, lekko przybrudzony intensywny róż, może trochę wpada w bordo – bardzo dobrze się w nim czuje, jest idealny na jesienne dni, ale ogólnie w moim przekonaniu można go nosić cały rok. Ostatnio Facet się ze mnie nabijał, że jestem jak jego ojciec, tylko ten dzieli krawaty na letnie i zimowe, a ja lakiery do paznokci;)




Trwałość na moich pazurkach to 3 dni, czasem w porywach do 4, oczywiście na Poshe. Ogólnie jakoś mnie ostatnio mniej ciągnie do lakierów z tej firmy, mam zapisany numerek 05, który ma być odpowiednikiem Sand Tropez, ale nie wiem czy się na niego skuszę. 


Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Rozdanie! Wygraj pędzel MAC 217

Rozdanie! Wygraj pędzel MAC 217

Rozdanie! Wygraj pędzel MAC 217
Tak jak zapowiadałam wczoraj - przychodzę z rozdaniem, w którym możeci zgarnąć pędzel MAC 217.

Zasady jak zwykle są proste - musicie być tylko obserwatorami mojego bloga! Reszta jest dodatkowa.


Rozdanie trwa do 01.02.2015 - o wygranej poinformuję drogą mejlową jedną z Was. 


Zasady rozdania są proste:
1. Należy być obserwatorem mojego blogaska.
2. Musisz podać swój adres mailowy.
3. Jeżeli lubisz mnie na Insta/FP/masz mnie w blogrollu to otrzymujesz dodatkowy los za każdą z tych rzeczy.
4. Jeżeli umieścisz notkę/baner o rozdaniu, opublikujesz to zdjęcie na Insta albo FB z linkiem do rozdania,  to za każdą z tych rzeczy otrzymujesz dodatkowy los. Oznacz mnie jakoś na Insta/FB abym wiedziała o tym. 
5. Zgłaszacie się w poniższym formularzu:

POWODZENIA! 





Regulamin:
1. Organizatorem konkursu  jestem ja, właścicielka bloga w-odcieniach-nude.blogspot.com. Nagrody również ufundowałam ja.
2. Konkurs trwa od 11.01.2015 do 01.02.2015 włącznie.
3. Warunkiem wzięcia udziału w konkursie jest obserwowanie bloga w-odcieniach-nude.blogspot.com
4. Spośród wszystkich poprawnych zgłoszeń w ciągu 3 dni od zakończenia konkursu wylosowana zostanie osoba, które otrzyma nagrodę.
5. Zwycięzcę wylosuję w przeciągu 7 dni od zakończenia konkursu. O zwycięstwie poinformuję Szczęśliwca drogą mailową. Nagrodę wyślę listem poleconym, tylko na teren Polski.
6. W konkursie mogą brać udział wyłącznie osoby pełnoletnie. Osoby poniżej 18 roku życia muszą uzyskać zgodę rodziców na wzięcie udziału w konkursie.
7. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

Nagroda trafia do magiczna ja! Gratuluję!!

Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Pędzle: 217 MAC i Hakuro H79

Pędzle: 217 MAC i Hakuro H79

Pędzle: 217 MAC i Hakuro H79
217 MAC to pędzel kultowy. Która o nim nie słyszała? Kosztuje niemało, bo 105 zł. Ja swój pędzel nabyłam dobry rok temu i jestem po tym czasie gotowa do napisania paru słów o nim, a także porównam go z tańszym odpowiednikiem, Hakuro H79, który kosztuje ok. 16 złotych


Pędzel 217 wykonany jest z włosia naturalnego, więc obcowanie z nim nie jest tak proste jak z włosiem syntetycznym. Na samym początku włosie był miłe i nie kuło, jednak po jakimś czasie zaczął trochę kłuć w powiekę. Problem ten rozwiązałam poprzez nakładanie odżywki przy każdym myciu pędzla. Podobnie ma się sprawa w pędzlu Hakuro H79. Włosie naturalne tak ma. Podczas mycia ważne też jest dobre ułożenie pędzli, aby włoski  się nie rozcapierzyły na wszystkie boki. W tym celu wspomagam się osłonką na pędzle.


Pędzlami szybko można rozblendować cień w załamaniu, nałożyć na całą powiekę, jakoś blendowania jest dla mnie taka sama w obu pędzlach. Coś co jednak powoduje, że wolę pędzel z MAC, to przede wszystkim jego doskonała wielkość do mojego oka i znacznie lepiej wyważona i krótsza rączka. Pędzel z Hakuro też jest bardzo wykonany, na pierwszy rzut oka nie widać różnicy między nimi, ba w Hakuro nadal mam napisy, z te macowe się już starły. Jednak Hakuro nie wpasowuje się tak fajnie w moją powiekę i nie leży tak dobrze jak ten z MAC. Dla mnie jakość włosia w tych pędzlach jest taka sama, nie czuję różnicy.


Po pędzel z Hakuro sięgam zdecydowanie rzadziej, bo lepiej mi się pracuję z 217, ale nie jest to zły pędzel. Jest bardzo dobrze wykonany, nie wypadł mi z niego żaden włosek. Jest minimalnie szerszy i krótszy niż pędzel z MAC.

Jestem zadowolona z MAC 217, zakupu nie żałuję. Wierze jednak, że można coś również dobrego kupić w niższej cenie, ale pytanie czy więcej kasy nie pójdzie na zakup odpowiedników niż samej 217.

Wiem, że ten pędzel jest na liście życzeń wielu z Was, dlatego zapraszam Was już jutro na rozdanie z tym pędzlem! 
Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Hydrolat z mięty pieprzowej, e-naturalne.pl

Hydrolat z mięty pieprzowej, e-naturalne.pl

Hydrolat z mięty pieprzowej, e-naturalne.pl
Hydrolat z mięty pieprzowej wykazuje właściwości odświeżające, pobudzające oraz tonizujące. Łagodzi podrażnienia, działa antybakteryjnie oraz odkażająco. W przypadku cery tłustej i mieszanej zmniejsza pory oraz łagodzi podrażnienia, a także przyspiesza gojenie się ran. Przywraca odpowiedni odczyn skóry oraz posiada właściwości rozjaśniające. Idealny do pielęgnacji oraz odświeżania w ciągu dnia każdego rodzaju skóry. Wzmacnia warstwę lipidową i delikatnie ochładza. Ponadto może być stosowany do odświeżania makijażu.

Właściwości:
  • działa antyseptycznie, ściągająco, odświeżająco i rozjaśniająco
  • przyspiesza gojenie się ran
  • oczyszcza skórę
  • zwęża pory
  • przywraca odpowiedni poziom pH skóry
Musicie wiedzieć, że jestem ogromną fanką herbaty miętowej. Uwielbiam i mogę pić litrami! Zapach hydrolatu przypomina mi właśnie zapach zimnej herbaty miętowej. Mi bardzo przypadł do gustu!
Hydrolatu używam rano i wieczorem i bardzo polubiłam jego działania. Nie zauważyłam aby zmniejszał pory (z tym nie mam jakiś mega problemów), ale rano pięknie łagodził podrażnienia. Wieczorem, gdy zdarzyło mi się oczyszczać twarz za pomocą kawitacji, to pięknie ją koił. Wydaje mi się również, że przyspieszał gojenie się ranek po rozdrapanych zmianach. Nie było efektu wow, ale faktycznie jakoś szybko mi się wszystko goiło.

Dodatkowo pięknie orzeźwiał – myślę, że będzie idealnym rozwiązaniem na lato. Nie zauważyłam, aby miał działanie chłodzące, ale jak wrzucimy go do lodówki (tak zaleca przechowywać go producent), to myślę że będzie się go cudownie używać podczas upałów.

Opakowanie 50 gramów wystarczyło mi na stosowanie go przez ok.3 tygodnie 2x dziennie, a czasem nawet 3 razy dziennie jak robiłam np. kawitację. Przez ten czas nie zauważyłam właściwości rozjaśniających.

Cena za buteleczkę 50 gramową, to 5,60 zł. Buteleczka jest biała, plastikowa, taka spirytusowa. Do kupienia na stronie.

Jest to jeden z fajniejszych „toników”, które miałam przyjemność używać i jestem pewna, że powrócę do niego w sezonie wiosenno-letnim!


To mój drugi kosmetyk z e-naturalne i jestem nimi oczarowana. Mam ochotę na więcej!
Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Ulubione kosmetyki w grudniu

Ulubione kosmetyki w grudniu

Ulubione kosmetyki w grudniu
Gotowe na ulubieńców poprzedniego miesiąca? W grudniu urzekło mnie kilka kosmetyków - kilka z nich kiedyś już zagościło w tej kategorii.


Najpierw część z kosmetyków kolorowych:


Podkład Estee Lauder Double Wear Light 0.5 - ileż ja zużyłam próbek tego podkładu! Bardzo dobrze trzyma się na mojej cerze przez cały dzień. Cera mimo niedoskonałości wygląda dobrze, nie kryje wszytkiego, ale ja nie lubię mocno kryjących podkładów.

Róż z NYX w kolorze Taupe - piękny brudno-szary brązer do twarzy. Ostatnio przerzuciłam się na ten pordukt, bo na mojej twarzy sporo niespodzianek i nie chce dodatkowo nakładać czegoś różowego na nią. Jest wystarczająco zaogniona.

W tym miesiącu nosiłam namiętnie Essie Bordeaux, podobnie jak miesiąc temu, ale ja lakierowo jestem strasznie nudna!


Serum i tonik Skin Clinic Professional MEZO Terapia Korygująca z Bielendy - wspaniale radzi sobie z moją cerą. Serum wspaniale rozświetla twarz, wyrównuje niedosonałości. Idealnie nadaje się na dzień i na noc, błyskawicznie się wchłania. Tonik wspaniale radzi sobie z bulwami. Pojechałam na święta do Torunia, początkowo to miały być 2 noce i mówię sobie - nie będę brała całego arsenału kosmetyków, nic mi się przecież nie stanie. Jednak się stało. Zostałam 3 dni dłużej, wyskoczyło kilka soczystyc bulw okresowych. Po powrocie od razu nałożyłam kosmetyki i drugiego dnia świeża bulwa wchłonęła sie. Uwielbiam ten duet, mam jeszcze krem z tej serii, ale o całym arsenale opowiem niedlugo.


Wiecie, że jestem fanką szczotki z naturalnego włosia, ale ostatnio jakoś nie możemy się dogadać. Odkurzyłam swoją szczotkę Dtangler - jest dla mnie o niebo wygodniejsza niż Tangle Teezer w wersji kompaktowej. Pięknie rozczesuje włosy. 

Sąsiadka z domu obok, zwana przeze mnie Złote Pantofelki,  jakiś czas temu spakowała manatki i się wyprowadziła tak z dnia na dzień, lecz po sobie zostawiła w ogórdku kota. Kot to taki osiedlowy zawadiaka, strasznie poobijany, ale mega łasuch na przytulanki, widać, że to nie taki polny dzikus. Jakoże mam Partnera o złotym sercu, to ten zaczął go dokarmiać , a z czasem niższych temperatur wpuszczać do chaty, aby Pan Poobijany się ugrzał. I kot się tak łasi, przytula, ociera, a ja chętna zawsze byłam na kota, to go miziam. A po każdym miziau myłam ręcę, z czasem mi się odechciało i tylko stosowałam żel antybakteryjny o zapachu truskawek i hibiskusa z Bath&Body Works. Pięknie pachnie, robi co ma robić. Bardzo polubiłam. 
Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

Bardzo bogaty grudzień

Bardzo bogaty grudzień

Bardzo bogaty grudzień
W grudniu dałam się ponieść fali. Fali sprawiania sobie małych przyjemności. Albo nawet dużych. W końcu trzeba się uszczęśliwiać!


Część rzeczy już pokazałam na blogu. Mowa o:
Rezlizacji listy życzeń - magiczne urządzenie jakim jest Darsonval oraz dwa naszyjniki. Wpadł mi jeszcze jeden w międzyczasie "łańcuch" z Kik za całe 16,99 zł.


Rezalizacja listy życzeń część 2 - paletka Naked Basic 2 marzyła mi się i udało mi się ją zakupić z 20% rabatem - 95,20 zł. Przy okazji promocji - 20% w Douglasie  kupiłam Lunę Mini (399,20 zł) i podkład Estee Lauder Double Wear Light w kolorze 0.5 (140 zł).

Teraz nowości, których jeszcze nie pokazywałam: 


Podczas Dnia Darmowej Dostawy zamówiłam dla mojego Partnera Odżywczy Szampon z Aleppo Planeta Organica. Bardzo lubi jego zapach i wrzuciłam od razu 2 butelki. Stosujemy go głównie jako mydło do rąk, na włosach Faceta się sprawdza, na moich totalnie nie. Wrzuciłam też Oczyszczający Szampon do Wszystkich Rodzajów Włosów z Marokańską Glinką - Ghasoou dla siebie. Każdy kosztował 14,50 zł.


Na początku grudnia byłam też w Warszawie. W Bath&Body Works - niestety nie było fajnego w promocji. W The Body Shop skusiłam się na szmatkę muślinową (15 zł) - mała daje czadu;)) Jak czekałam na dworcu na pociąg, to weszłam do drogerii Jasmin. Wpadły mi w oko maseczki do twarzy Bani Agafii - skusiłam się na dziegciowa maseczkę oczyszczającą oraz ekspresową maseczkę odświeżającą.  Za dwie zapłaciłam niecałe 17 zł.


Podskoczyłam również kilka razy do Rossmanna - kupiłam gąbki Calypso (3,99 zł) - są fenomenalne do zmywania maseczek. Wróciłam również do dużych wacików Babydream (5,99 zł) - uwielbiam je do zmywania makijażu! Nie mogłam również zdecydować się czy chce antyperspirant w kulce czy w sztyfcie i wrzciłam dwa (5,99) - padło na Rexonę.


Na kilku blogach czytałam o myciu pędzli na szczotce do masażu (11,99) - kupiłam i się zakochałam! Pięknie doczyszcza pędzle. Jestem również fanką noszenia stringów, w pełnych majtkach czuję się uwzięniona, ale nie znalazłam do tej pory idelnych wkładek higienicznych. Na półce wyczaiłam cudwone maleńkości z Facelle, która idealnie pasuję do tego typu bielizny! To jakie są małe pokazywałam na Instagramie. Kosztowały coś ok. 5 złotych. 


Z racji urodzin mogłam sobie wybrać żel pod prysznic z Yves Rocher i wybór padł na Kwiat Wiśni, wrzuciłam również żel o zapachu Karmelizowanej Gruszki (16,90 za 400 ml).


W międzyczasie podskoczyłam do Biedronki i wzięłam swój ulubiony płyn micelarny za 4.99. Uwielbiam i lubię mieć go pod ręką.


W tamtym miesiącu również udało mi się wygrać rozdanie niespodziankę u Kasistar - balsam do włosów odżywczo-regenerujący z Bani Agafii, lakiery do paznokci - nie moje kolory, ale Sisi na pewno się ucieszy oraz saszetka Biovaxu keratyna i jedwab. Keratyny moje włosy nie lubią, więc też poleci do Sisek.


W ramach prezentów urodzinowych dostałam pędzle Zoeva, a od Sisek słodziachne etui i masło do ciała z Green Land o boskim malinowym zapachu.

Wstąpiłam też szybko do Hebe - nabrałam ochoty na nowy lakier Essie i wybór padł na A list - piękną czerwień. Chyba już czas do niej wrócić po romansie z Bordeaux. Kupowałam bez żadnej promocji 31,99 - kocham te lakiery! Jakoś też tak sie stało, że wykończyłam zalęgające odżywki i balsamy, odkupiłam swoją póki co ulubioną maskę Kallos Color. Litrowa maska to koszt 10.99. 


Z e-naturalne.pl otrzymałam fenomenalny peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych i hydrolat z mięty pieprzowej, o którym będzie za kilka dni na blogu.


Od Joanny dostałam zestaw maseł na suche miejsca o zapachu koksowym, pomarańczowym i oliwkowym oraz 100 ml buteleczkę z olejem migdałowym - pachnie jak likier toffi! Kosmetyki pochodzą z serii Oleje Świata - ja olejki kocham, więc z wielką przyjemnością przetestuję. Joannie również bardzo spodobało się moje zdjęcie, które pokazałam na Instagramie i umieśli je na swoim funpage.


Rzutem na taśmę skusiłam się również na eyeliner w pisaku z Sephory. Mój ulubiony z L'Oreala powoli kończy swój żywot i potrzebowałam po prostu czegoś nowego. Cena 34,40.

Mam nadzieję, że dotrawałyście do końca - było tego bardzo, ale to bardzo dużo. 


Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!