Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yves Rocher. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yves Rocher. Pokaż wszystkie posty

Nowości listopadowe + wyniki

Nowości listopadowe + wyniki
Listopad był całkiem umiarkowany jak chodzi o kosmetyki, które znalazły się w moich rączkach. Na promocji w Rossmannie nie poszalałam, potem jednak wpadło kilka rzeczy z kolorówki.

Zużycia listopada

Zużycia listopada
Już myślałam, że w tym miesiącu będzie u mnie w koszyczku hulał wiatr. Ale jakoś w połowie miesiąca się rozpędziło i jest całkiem zacna ilość produktów. 

AAA! Gigantyczne zużycie sierpnia

AAA! Gigantyczne zużycie sierpnia
Zazwyczaj w ten sposób zaczynałam poprzednie posty zakupowe, ale w sierpniu zużyje kosmetyki wręcz wylewały mi się z koszyka. Jestem niesamowicie z tegoż faktu rada!

Ulotność chwili

Ulotność chwili
Lubię jak zapach otula mnie na długie godziny. Wiem, że w tym najlepsze są zapachy słodkie i ciężkie, od których zazwyczaj boli mnie głowa, a te świeże, cytrusowe zostają daleko w tyle z trwałością. Nie zmienia jednak to faktu, że jakoś powinno się je czuć przez jakiś czas. Jak pod tym względem wypada Naturelle z Yves Rocher?

Zużyci w kwietniu

Zużyci w kwietniu
Wstyd! Strasznie się opuściłam w zużywaniu kosmetyków. W koszyczku hula wiatr. Zapraszam jednak na comiesięczną prezentację swoich pustych opakowań.

Zużyci w marcu

Zużyci w marcu
Wstyd! Takie małe denko, wstyd!


Zacznę od kategorii natwarzowej:


Super Power Mezo Tonik z kwasemmigdałowym, Bielenda – bardzo dobry kosmetyk, ładnie sobie radzi z podskórnymi bulwami. Na pewno pojawi się kolejna butelka.
Krem pod oczy  Revitalizing Supreme Global Anti-Aging Eye Balm, Estee Lauder – bardzo fajny, odżywczy krem pod oczy, ma drobinki. Kolejny mini słoiczek w użyciu.


Maseczka nawilżająca z glinką zieloną, Ziaja – uwielbiam. Tania, dobra, wygodne opakowanie. Używam namiętnie.
Maseczka liście zielonej oliwki, Ziaja – ot taka sobie, taka jedna saszetka wystarczyła mi na raz, właściwości nawilżające przeciętne. Raczej nie kupię kolejnego opakowania.
Peeling efekt diamentowej mikrodermabrazji, Bielenda – bardzo fajny peeling, w sumie to moja już druga saszetka. Robi co ma robić. Ogólnie odchodzę ode peelingów mechanicznych, ale raz na jakiś czas lubię taki tradycyjny.


Maska nawilżająca do włosów zniszczonych i łamliwych, Isana – potrzebowałam jakieś mini maski na pobyt w hotelu, była okay, ale bez szału.
Balsam do włosów odżywczo-regenerujący, Bania Agafia – taki sobie ten balsam. Rzadki, ładnie pachnie, ale bez większych rewelacji.


Dezodorant Energy Fresh, Nivea – to moje drugie opakowanie, ale ostatnio. Strasznie mi się rolował? i bieli pod pachą, nie kupię więcej dziada!
Rozjaśniacz do włosów, Joanna – mój tani i niezawodny sposób na rozjaśnianie włosów na twarzy. Brunetki może i mają fajne ciemne rzęsy, ale i ich twarzowa brzoskwinka potrafi być ciemna. Mój sposób na zniwelowanie jednego z niewielu kompleksów, które mam.


Sól do kąpieli Fiołek&Koniczyna, Isana – pięknie pachnie, średnio się pieni, taki przeciętniak.
Żel pod prysznic z owsem, Yves Rocher – zużyłam jako mydło do rąk. Nie wysusza, delikatnie pachnie, ogólnie w porządku, ale powrotu nie będzie, bo są ładniejsze zapachy.


Zmywacz do paznokci, Isana – najlepszy, nie liczę butelek.
Wkład do kontaktu, Bath&BodyWorks – uwielbiam te zapachy do kontaktu. Intensywne, ciekawe! Kocham.
Duże waciki, Babydream – rzadko pokazuję waciki, ect. ale te są świetne! Duże, nie rozwarstwiają się, naprawdę genialne przy demakijażu

.
To tyle, w sumie w mym koszyczku wygląda, że jest mało produktów, a chyba nie jest jednak aż tak źle.
To co, widzimy się w kolejnym poście – zakupowym, czyli to co kochamy najbardziej!



Zapraszam z małą herbatą, czyli nowości lutego

Zapraszam z małą herbatą, czyli nowości lutego
Po kosmetykach, które zużylam w poprzednim miesiącu, tradycyjnie pora na zakupy! Nie są tak okazałe jak ostatnio, ale przecież każde zakupy cieszą!


Zapraszam do lektury!


Kupiłam drugą butelkę płyndwufazowy Yves Rocher (14,95), nie wiedziałam co wybrać i postawiłam na coś co już znam. Gratis do zakupów dostałam żel pod prysznic z owsem.



Ostatnio moje łapki stały się bardzo wysuszone i potrzebowałam jakiegoś kremu. Nigdy nie mogłam trafić na odżywczy krem-kokon z Tołpy, jak mieli darmową wysyłkę to sobie po prostu go zamówiłam. Zapach bardzo ładny, coś mi przypomina, ale nie wiem co. Cena 13,99.


Z Fitomedu wybrałam sobie żel do suchej skóry – wiem, że chwalony na wielu blogach ten do cery tłustej, ale uznałam, że dla mojej sfatygowanej po kwasach cerze przyda się coś delikatnego. Pierwsze wrażenia na tak. Skusiłam się również na tonizujący płyn oczarowy o zapachu kwiatu pomarańczy. Pachnie on specyficznie, ale nie jest źle. Pierwsze wrażenia na tak.


Udałam się również na małe zakupy do Hebe, przede wszystkim po lakiery Essie, które były w promocje 1+1 za grosz. Wzbogaciłam się o drugą buteleczkę Sand Tropez i Aperitif, mocna czerwień, żywsza od A List, ale nadal stonowana. Zapłaciłam 32 złote. Dla Was wzięłam Watermelon i również Sand Tropez, możecie je wygrać w rozdaniu. Wrzuciłam również błyszczyk  Beautyfying Lip Smoother z Catrice (14,99) w kolorze 02 Apricot Cream, to mój pierwszy błyszczyk od ponad 5 lat! Wzięłam również suchy szampon Batiste w wersji cherry (14,99), ostatnio nie widzę ich u siebie na wsi.


W Rossmannie wrzuciłam większą siostrę szczotki do włosów z naturalnego włosia (23,99) – jest świetna, wspaniale radzi sobie z moimi włosami. Wymieniłam również swoją małą torebkową szczoteczkę do zębów (9,99). Może nie jest ona 7 cudem świata, ale do torebki sprawdza się wyśmienicie. Moja pęseta powoli kończy swój żywot i skusiłam się na tą z Elle (15,99), ale to był bardzo zły wybór.


Ostatnio również dzieliłam się wiadomością o dostępności azjatyckiej firmy Missha stacjonarnie w Poznaniu, pokazuję miniaturę którą dostałam – Perfect Cover w kolorze 23. O dziwo bardzo ładnie się dopasowuje do koloru skóry, niedługo napiszę o nim więcej słów.


Ostanie zakupu rzutem na taśmę - odżywka (maska?) Issana Oli Care, lubię ciężkie oleiste odżywki, pierwsze wrażenia na tak, szczególnie za cenę 4.99. Wrzuciłam również ulubioną maseczkę nawilżającą - zielona glinka z Ziai.

Co kupiłyście w ubiegłym miesiącu? We wtorek zapraszam Was na posty z ulubieńcami.




Rzecz o dobieraniu kolorowych dodatków, czyli ciemna zieleń na moich pazurkach, Yves Rocher

Rzecz o dobieraniu kolorowych dodatków, czyli ciemna zieleń na moich pazurkach, Yves Rocher
Lakier otrzymałam przy jakiś zakupach z Yves Rocher dobre pół roku temu. Czekałam z jego użyciem na miesiące zimowe, ale dopiero niedawno skusiłam się, aby trzasnąć go na pazurki. Zmotywował mnie zakup nowej spódniczki a’la  dywan, którą pokazywałam na Insta.


Mój Partner był ze mnie dumny, bo pierwszy raz miałam pazurki w kolorze ubrania, tak to albo czerwienie, albo borda albo babcine cielaki. Stała się jednak chwila wzniosła i ciemno zielony lakier trafił na moje pazurki –  mini lakier nr 61 Vert canard z Yves Rocher.

Pędzelek ma cienki, troszeczkę wjechałam sobie na skórki, ale chyba nie ma tragedii. Trwałość to 3 dni z Poshe, więc o wysychaniu lakieru się nie wypowiem. Nie czuję się zachęcona do lakierów YR, te maleństwa (3 ml) kosztują 9,90 i są z zielonym punktem, chyba firmie się coś potentegowało, za tą cenę można spokojnie kupić prawie 2 lakiery z Golden Rose czy upolować jakaś starszą sztukę Essie w internetowych drogeriach.


Kolor potraktujcie z przymrużeniem oka. Jest zdecydownie ciemniejszy niż w rzeczywistości i wpada w jakbym granatowe tony. Z samą zielenią na pazurkach jest mi źle. Co z tego, że mi pasuje do kiecorki i jeden sukienki (Mówiłam, że praktycznie nigdy nie chodzę w spodniach? Ostatni raz miałam je chyba w listopadzie), jak nie czuję chemii miedzy nami. Będę nadal ze swoimi ulubionymi kolorami, nie będę dopasowywała ich do części garderoby, choć ta zgniła zieleń to jedne „szaleństwa” w mojej nudnej, beżowo-szaro-granatowej garderobie przełamanej bielą i czernią.


Jak często dobieracie kolor lakieru pod jakiś dodatek w ubiorze?  

Jutro zapraszam na post z kosmetykami, które zużyłam w tym miesiącu.

Użytki styczniowe

Użytki styczniowe
W grudniu trochę narzekałam, że poszło mi słabo, za to styczeń zaczytam z przytupem!


 Zaczynamy od sekcji kąpielowej:


Zima i jesień to czas, kiedy bardzo często korzystam z wanny. Zużyłam drugą już butelkę  olejkudo kąpieli z zieloną herbatą i trawą cytrynową. Sprawdza się do kąpieli i pod prysznic. Olejek dwufazowy z Bielendy cechował się bardzo pięknym zapachem, ogólnie przyjemniaczek z niego.


Cukrowy peeling zmysłowa wiśnia z Bielendy również ładnie pachniał, ale był zbyt ciężki i tłusty dla mnie. Dobrze, że się skończył. Żel pod prysznic karmelizowana gruszka z Yves Rocher to cudowny umilacz pod prysznic. Pięknie pachniał. Brak pompki w tych żelach mnie trochę denerwuje, ale można dokupić.


Szampony z Yves Rocher bardzo lubię. Dobrze się sprawdzają na moich włosach, jednak skóra się trochę do nich przyzwyczaiła i zrobię przerwę od tego z malwą i z baobabem.


Płyn do higieny intymnej z Facelle bardzo lubię. Używam go zgodnie z przeznaczeniem, na włosach się nie sprawdził. Wkurza mnie jednak bram pompki – szybko mi się kończy. Antyperspirant Adidas miał piękny zapach i pewnie jeszcze wpadnie do mojego koszyka. Zielony zmywacz z Isany jest najlepszy na świecie, poradził sobie nawet ze zmyciem hybryd.


Jajo Ebelin ostatnio poszło w odstawkę, ma też swoje tygodnie i po prostu czas wyrzucić. Kamuflaż z Catrice w kolorze 01 to dla mnie totalny bubel. Zapycha, nie zastyga, łatwo go zetrzeć z twarzy. Się przeterminował i go z czystym sumieniem wyrzucam.


Wodę termalną Urage używałam głownie z kolagenem NTC. Ciągle mam mieszane uczucia do wody termalnej i stąd brak jej recenzji na blogu. Kolagen bardzo polubiłam, nawet był w ulubieńcach roku, ale po zużytym opakowaniu nie mam ochoty na kolejne opakowanie. Hydrolat z mięty pieprzowej bardzo mi przypadł do gustu i na lato go odkupię. Peeling enzymatyczny z owocówtropikalnych bardzo sobie upodobałam i przy składaniu zamówienia go odkupię.


Próbka żelu Effaclar to osobnik, który stosowany codziennie potrafi wysuszyć. Płyn micelarny z Vichy niczym nie zachwycił, nie skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie. Krem do rąk z olejem makadamia, to wielki przyjemniaczek z fatalną zakrętką.

To tyle. W następnym poście zapraszam za zakupy – będzie dużo rosyjskich kosmetyków!

Bardzo bogaty grudzień

Bardzo bogaty grudzień
W grudniu dałam się ponieść fali. Fali sprawiania sobie małych przyjemności. Albo nawet dużych. W końcu trzeba się uszczęśliwiać!


Część rzeczy już pokazałam na blogu. Mowa o:
Rezlizacji listy życzeń - magiczne urządzenie jakim jest Darsonval oraz dwa naszyjniki. Wpadł mi jeszcze jeden w międzyczasie "łańcuch" z Kik za całe 16,99 zł.


Rezalizacja listy życzeń część 2 - paletka Naked Basic 2 marzyła mi się i udało mi się ją zakupić z 20% rabatem - 95,20 zł. Przy okazji promocji - 20% w Douglasie  kupiłam Lunę Mini (399,20 zł) i podkład Estee Lauder Double Wear Light w kolorze 0.5 (140 zł).

Teraz nowości, których jeszcze nie pokazywałam: 


Podczas Dnia Darmowej Dostawy zamówiłam dla mojego Partnera Odżywczy Szampon z Aleppo Planeta Organica. Bardzo lubi jego zapach i wrzuciłam od razu 2 butelki. Stosujemy go głównie jako mydło do rąk, na włosach Faceta się sprawdza, na moich totalnie nie. Wrzuciłam też Oczyszczający Szampon do Wszystkich Rodzajów Włosów z Marokańską Glinką - Ghasoou dla siebie. Każdy kosztował 14,50 zł.


Na początku grudnia byłam też w Warszawie. W Bath&Body Works - niestety nie było fajnego w promocji. W The Body Shop skusiłam się na szmatkę muślinową (15 zł) - mała daje czadu;)) Jak czekałam na dworcu na pociąg, to weszłam do drogerii Jasmin. Wpadły mi w oko maseczki do twarzy Bani Agafii - skusiłam się na dziegciowa maseczkę oczyszczającą oraz ekspresową maseczkę odświeżającą.  Za dwie zapłaciłam niecałe 17 zł.


Podskoczyłam również kilka razy do Rossmanna - kupiłam gąbki Calypso (3,99 zł) - są fenomenalne do zmywania maseczek. Wróciłam również do dużych wacików Babydream (5,99 zł) - uwielbiam je do zmywania makijażu! Nie mogłam również zdecydować się czy chce antyperspirant w kulce czy w sztyfcie i wrzciłam dwa (5,99) - padło na Rexonę.


Na kilku blogach czytałam o myciu pędzli na szczotce do masażu (11,99) - kupiłam i się zakochałam! Pięknie doczyszcza pędzle. Jestem również fanką noszenia stringów, w pełnych majtkach czuję się uwzięniona, ale nie znalazłam do tej pory idelnych wkładek higienicznych. Na półce wyczaiłam cudwone maleńkości z Facelle, która idealnie pasuję do tego typu bielizny! To jakie są małe pokazywałam na Instagramie. Kosztowały coś ok. 5 złotych. 


Z racji urodzin mogłam sobie wybrać żel pod prysznic z Yves Rocher i wybór padł na Kwiat Wiśni, wrzuciłam również żel o zapachu Karmelizowanej Gruszki (16,90 za 400 ml).


W międzyczasie podskoczyłam do Biedronki i wzięłam swój ulubiony płyn micelarny za 4.99. Uwielbiam i lubię mieć go pod ręką.


W tamtym miesiącu również udało mi się wygrać rozdanie niespodziankę u Kasistar - balsam do włosów odżywczo-regenerujący z Bani Agafii, lakiery do paznokci - nie moje kolory, ale Sisi na pewno się ucieszy oraz saszetka Biovaxu keratyna i jedwab. Keratyny moje włosy nie lubią, więc też poleci do Sisek.


W ramach prezentów urodzinowych dostałam pędzle Zoeva, a od Sisek słodziachne etui i masło do ciała z Green Land o boskim malinowym zapachu.

Wstąpiłam też szybko do Hebe - nabrałam ochoty na nowy lakier Essie i wybór padł na A list - piękną czerwień. Chyba już czas do niej wrócić po romansie z Bordeaux. Kupowałam bez żadnej promocji 31,99 - kocham te lakiery! Jakoś też tak sie stało, że wykończyłam zalęgające odżywki i balsamy, odkupiłam swoją póki co ulubioną maskę Kallos Color. Litrowa maska to koszt 10.99. 


Z e-naturalne.pl otrzymałam fenomenalny peeling enzymatyczny z owoców tropikalnych i hydrolat z mięty pieprzowej, o którym będzie za kilka dni na blogu.


Od Joanny dostałam zestaw maseł na suche miejsca o zapachu koksowym, pomarańczowym i oliwkowym oraz 100 ml buteleczkę z olejem migdałowym - pachnie jak likier toffi! Kosmetyki pochodzą z serii Oleje Świata - ja olejki kocham, więc z wielką przyjemnością przetestuję. Joannie również bardzo spodobało się moje zdjęcie, które pokazałam na Instagramie i umieśli je na swoim funpage.


Rzutem na taśmę skusiłam się również na eyeliner w pisaku z Sephory. Mój ulubiony z L'Oreala powoli kończy swój żywot i potrzebowałam po prostu czegoś nowego. Cena 34,40.

Mam nadzieję, że dotrawałyście do końca - było tego bardzo, ale to bardzo dużo. 


Zużyci w grudniu

Zużyci w grudniu
W grudniu poszło mi kiepsko - przez ostatnie 2 miesiące koszyczek był pełen, a tu takie małe coś.

Szampon do włosów kręconych z wyciągiem z baobabu, Yves Rocher

Szampon do włosów kręconych z wyciągiem z baobabu, Yves Rocher
Dawno, dawno temu gdy była promocja – 50% na Yves Rocher, nawet na zielony punkt poczyniłam zakupy. Kupiłam szampon z malwą, którego jestem ogromną fanką, szampon do włosów przetłuszczających się, który ostatecznie się u mnie nie sprawdził i jeszcze szampon do włosów kręconych. Włosów kręconych nie mam, ale chciałabym mieć.


Producent opisuje produkt w ten sposób:  

Dzięki polisacharydom zawartym w ekstrakcie z liści baobabu włosy łatwo się rozczesują i są bardziej odporne na puszenie oraz nadmierne skręcenie w zetknięciu z wilgotnym powietrzem. Sprężyste, podkreślone loki utrzymują się przez cały dzień. 85% kobiet potwierdza, że uzyskało efekt sprężystych, miękkich i błyszczących loków.
• nadaje lokom sprężystość
• zapobiega puszeniu się włosów
• formuła bez silikonu aby włosy zachowały lekkość


Loków niestety nie posiadam, ale włosy po jego użyciu są faktycznie sprężyste. Co do puszenia się – faktycznie jest lepiej, ale przy włączonym kaloryferze mam z tym problem, ale tragedii nie ma. Dodatkowo są miękkie, lekkie, ale nie za lekkie, łatwo się rozczesują. 

Jest jednak jedna rzecz, która początkowo mnie zamartwiła. Podczas składania zamówienie nie zrobiłam żadnego rozeznania wcześniej i okazało się, że szampon nie jest przezroczysty, a biały, gęsty, lecz na szczęście nie jest perłowy. Bałam się jak sprawdzi na moich przetłuszczających się włosach. Jednak zupełnie niepotrzebnie, bo szampon w żaden sposób nie powoduje szybszego przetłuszczania się włosów. Bardzo mi przypadł do gustu ten szampon i  jest spora szansa na powtórkę z rozrywki.

Skład: aqua, sodium laureth sulfate, cocamidopropyl betaine, glycol distearate, glycerin, hydrolysed adansonia digitata extract, hydroxypropyltrimonium hydrolyzed wheat protein, cocamide mipa (emulgator), peg-7 glyceryl cocoate, acrylates copolymer, citric acid, polyquaternium-70, sodium benzoate, lauryl glucoside, parfum, polyquaternium-72, panthenol, ppg-3 myristyl ether, polyquaternium-10, guar hydroxypropyltrimonium chloride, dipropylene glycol, sodium hydroxide, salicylic acid, phenoxyethanol, limonene, carbomer

Cena to 14,90 zł, niestety jest to produkt z zielonym punktem. 


Zużyci w listopadzie

Zużyci w listopadzie
O dziwo w tym miesiącu skończyło mi się kilka kolorowych kosmetyków, z czego bardzo się cieszę, choć smuteczek mnie ogrania z powodu jednego produktu. Sporo również zużyłam normalnych kosmetyków, z czego niezmiernie się cieszę, że nie kumuluję, a zużywam kosmetyki. Weźcie herbatę i zapraszam na lekturę swoich listopadowych zużyć. 



WŁOSY



  • Suchy szampon XXL Volume, Batiste - najgorszy ever! Strasznie usztywniał włosy, ciężko wyczesać. Nigdy nie odkupię ponownie! 
  • Original pachnie całkiem okay, właściwości takie same jak w innych wersjach zapachowych.
  • Wiśniowy słodko pachniał, super sprawa na wyjazdy. Kiedyś już pisałam o suchych szamponach


  • Odżywka Goodbay Damage, Garnier – pięknie pachnie, pierwsze użycie to było wow, potem już nie tak spektakularnie. Będzie szerszy opis na dniach.
  • Eliksir z olejkiem, Gliss Kur – bardzo fajny olejek, ale takie dużo opakowanie, to złoooo. Też wrzucę na dniach recenzję.
  • Maska do włosów z aloesem, Equilibra – okay, ale nie powrócę.
CIAŁO


  • Mydło w piance Pink Chifon, Bath&Body Works – pięknie pachnie, zapach długo utrzymuje się na dłoni, wydajne, nie wysusza. Na pewno zakupie kolejne opakowanie.
  • Żel pod prysznic Magnolia z Chin, Yves Rocher – zapach okay, ale jakoś nie poczułam chemii do żeli tej firmy.

  • Balsam do rąk, Pat&Rub – całkiem okay, ale śrdeno wydajny. Zapach przyjemny, ale na kolana nie padłam.
  • Pianka do golenia, Balea – pianka wniosła na wyżyny luksus golenia nóg!;) Muszę zakupić koniecznie jakąś piankę. Ta ładnie pachniała, ale była niewydajna. Wystarczyła mi może na 5, czy 6  użyć. 

UMILACZE KĄPIELI



TWARZ


  • Maska nawilżająca, Ziaja – uwielbiam! Nie wiem, które to moje opakowanie.
  • Próbka żelu Efaclar, La Roche-Posay – całkiem spoko, ale może wysuszać, jeżeli stosujemy go za często. Lubię te saszetki na wyjazdy, ale normalnego opakowania nie kupię.
  • Próbki Efaclar Duo+ - tutaj 2 próbki, ale zużyłam chyba 3-4 i pięknie mnie wysypało na czole. Nie będzie całego opakowania, cieszę się, że nie kupiłam tubki. 
  • Bibułki matujące, Wibo - najlepsze!


  • Pianka do mycia twarzy, Pharmaceris A – namiętnie podkradam piankę Facetowi. Niby jest okay, myje, nie wysusza, ale nie jest też moim ulubieńcem.
  • Peeling do twarzy z pudrem z pestek moreli, Yves Rocher – przeciętniak.
  • Skinoren krem – krem z kwasem azelainowym na wszelkie zło. Moja skóra go bardzo lubi. Niedługo zrobię o nim recenzję, bo kolejne opakowanie już kupione i w akcji. Bardzo ładnie poradził sobie z wysypem na czole po Duo+
KOLORÓWKA


Jak Wasz zużycia?