Kosmetyczka na wakacje, czyli jakie błędy popełniałam przez kilka lat


Sezon urlopowy powoli nabiera siły rozpędowej. Ja niedawno wróciłam z krótkiego pobytu nad morzem i wszelakie wyjazdy urlopowe zawieszam do września, bo nie lubię tłumów. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, abym podzieliła się swoimi błędami jakie popełniałam przy pakowaniu kosmetyczki na wakacje w ostatnich latach. 





Miniatury i próbki zamiast tego co znam


Nie wiem, jak Ty, ale za każdym razem, gdy dostawałam miniaturę lub większą próbkę kosmetyku to odkładałam go na mityczne wyjazdy. I ilekroć pamiętałam, aby je zabrać to żałowałam swojego wyboru, szczególnie jak chodzi o pielęgnację twarzy. Moja twarz jest bardzo wrażliwa jak chodzi o zmianę wody, a ja jeszcze jej funduję dodatkowe nowości! I pal licho, że mogę mieć złe pierwsze wrażenie o nowym kosmetyku. To dla mnie dodatkowe, niepotrzebne obciążenie dla skóry.  Na szczęście się opamiętałam w temacie i na wakacjach nie funduję zmian kosmetyków do pielęgnacji twarzy. W przypadku pielęgnacji ciała nie jestem aż tak wrażliwa i tu zdarza się brać nowości, a tak naprawdę to używam żelu mojego faceta. 


Zbyt mocny minimalizm


Ilekroć pakowałam kosmetyczkę na kilka nocy uznawałam, że nie potrzebuję toniku, kremu pod oczy, a na noc mogę użyć kremu na dzień. W końcu to wyjazd na dwie noce i nie opłaca się brać tylu kosmetyków. Jednak moja cera nie lubi aż tak dużych ograniczeń. Obecnie jadąc na dłużej niż dwie noce biorę zawsze peeling, tonik z kwasami - moja cera źle znosi zaburzenia rutyny pielęgnacyjnej, a jak dodam do tego jeszcze wspominaną wyżej wodę i nowe kosmetyki to armagedon murowany. 



Za dużo kosmetyków do makijażu


Rzadko się zdarza, abym malowała się na wakacjach, bo i na co dzień mało się maluję, ale nie przeszkadzało mi to, aby brać za dużo kosmetyków do makijażu. Łudziłam się, że będzie mi się chciało pomalować oczy bardziej niż narysowanie kreski i nałożenie tuszu. Od kilku lat nie biorę już cieni na wyjazd, a ostatnio zaczęłam zastanawiać na sensownością zabierania podkładu. Lubię swoją twarz bez makijażu i przez większość czasu jestem zadowolona z jej kondycji, stąd gdy odpoczywam i jestem nastawiona na relaks to nie chce mi się stać przed lustrem. Wolę więcej czasu spędzić na świeżym powietrzu.


Za niski filtr


A dokładniej rzecz ujmując - nigdy nie pamiętam, aby dbać o mojego Blondaska i przypomnieć mu o nałożeniu SPF 50 na twarz i całe ciało. Na co dzień używa on SPF 20, ale gdy spędzamy cały dzień na zewnątrz w mocnym słońcu to on szybko nabiera rumieńców i potem cierpi. U mnie nawet niski faktor zabezpiecza  przed spaleniem się, ale o mym Ukochanym muszę pamiętać. W tym roku nawet pamiętałam, aby zabrać z szuflady filtr, ale dopiero drugiego dnia poszedł w ruch. Nad tym aspektem muszę jeszcze popracować!


Jestem bardzo ciekawa jakie błędy Ty popełniałaś pakując kosmetyczkę na wakacje, czego brałaś za dużo, a czego za mało? No i najważniejsze - jakie masz planu urlopowe w tym roku!

Cześć! Mam na imię Ewa. Mój blog to miejsce, gdzie pokazuję kosmetyki, głównie te do pielęgnacji. Moja skóra długo zmagała się z trądzikiem, obecnie mam 32 lata i nadal jest ona problematyczna. Nie szaleję z makijażem, kocham beże i brązy. Czasem przełamię to czerwienią, ale bez przesadyzmu;) Uwielbiam pięknie pachnące wnętrza i kawę z mlekiem. Mam nadzieję, że zostaniesz tu na dłużej!

18 komentarzy:

  1. U mnie ograniczanie się też nie zdaje egzaminu, tak samo jak zabieranie masy malowideł. Też wolę poświęcić ten czas na lepsze rozrywki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja podkładu zapewne nie wezmę... na wakacjach zbędny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealny wpis, totalnie popelniala, tez te bledny, zwlaszcza w sferze makijazowej. Zabieralam pelna kosmetyczke kosmetykow i w cale ich nie uzywalam hahaha ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zawsze brałam pełnowymiarowe produkty, ale tym razem odkładam wszystkie miniaturki. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja np biore probki! ale odkladam po prostu te kosmetyki, ktore znam, a jak mam np 10 probek to sprawdzam sobie z 2-3 wczesniej w domu czy wszystko sie u mnie sprawdza :) Zabieram tez miniatury raczej produktow ktore znam np mam kilka zel z TBS i zawsze je ze soba wybieram na szybkie wypady. Jednak wiem, zeby nie zabierac i nie testowac nowosc na urlopie, bo tez dodatkowo jest inna woda, powietrze i jedznie :D co niekorzystenie tez moze wplywac na cere

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to bardzo dobry pomysł z próbkami kosmetyków, które się zna lub wcześniejsze ich przetestowanie. I fakt, jeszcze inne jedzenie i powietrze też ma duży wpływ na wygląd naszej cery:)

      Usuń
  6. U mnie całe szczęście odpuszczenie sobie zabrania toniku, itp. nie kończy się źle ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że piszesz o tych miniaturach i próbkach. Można się na nie bardzo naciąć... Oczywiście jak ma się próbki sprawdzonych kremów, to ok, ale nowości? Ja nie ryzykuje. Ja mam taką zasadę, a dużo swego czasu podróżowałam, że zabieram wszystko to, czego używam normalnie. Nawet maseczkę! Moja skóra, podobnie jak Twoja, nienawidzi zmian i szybko się buntuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi się zawsze chce śmiać bo nadmierny minimalizm na wakacjach zwykle przyczynia się u mnie do... polepszenia stanu cery. Badum tss :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie niestety tak nie jest, najgorzej jest jak odstawię kwas - wtedy twarz nie ogarnia. Mogę nie używać kremu, ale kwas musi wjechać

      Usuń

Dziękuję za komentarz! Odpowiadam na każdy i bardzo sobie cenię kontakt z moimi Czytelnikami. Komentować mogą tylko zalogowane osoby.

Nie jest to jednak miejsce na wklejanie linków, wiem jak trafić na stronę autora komentarza. Wszystkie wiadomości z linkami usuwam i nie odwiedzam takich blogów. Jeżeli chcesz, abym odwiedziła Twoją stronę napisz mi maila lub wiadomość na Instagramie.