Pokazywanie postów oznaczonych etykietą róż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą róż. Pokaż wszystkie posty

Róż - najbardziej wiosenny kosmetyk

Róż - najbardziej wiosenny kosmetyk
Wiosna! Długo wyczekiwana, niby już jest, ale jeszcze taka nieśmiała i chłodna. Kolorem jaki kojarzy mi się z wiosną jest róż! Na paznokciach, na policzkach. Wydaje mi się, że w ostatnim czasie na blogach królują głównie brązery i rozświetlacze, o konturowaniu napisano poematy, róże jakoś nie są aż tak popularne. Draping też się jakoś specjalnie nie przyjął, ale to właśnie bez różu nie wyobrażam sobie wiosny!

NUDE! Zestawienie lakierów w kolorze brudnego różu i nie tylko

NUDE! Zestawienie lakierów w kolorze brudnego różu i nie tylko
Dziś coś dla fanek odcieni nude na paznokciach, ale nie takich zwyczajnych, a z nutką polotu w moim wydaniu. Za czystym, eleganckim różem w stylu Biscuit nie przepadam, tak wszelakie brudne odcienie do mnie  przemawiają. Są bardzo jesienne, nie rzucają się w oczy i idealnie pasują do grubych swetrów. I do zwiewnej koszuli. I po prostu je niezmiernie lubię.

Pokaże 5 kolorów z asortymentu Semilac w wersji hybrydowej i tradycyjnej. Marka ostatnio obniżyła cenę lakierów i kosztują 9,90 (wcześniej 15 zł). U mnie lakiery tradycyjne trzymają się 5-6 dni, czasem dłużej. Lakiery mają cienki pędzelek, ale wygodnie się nim operuje.  Dwie warstwy są wystarczające tak jak w przypadku hybryd, jeżeli jakiś kolor odbiega od tego standardu to zaznaczyłam to.
Zapraszam na pokaz różowych brudasków! Lecimy od góry wzornika, a potem każdy z tych lakierów będzie na paznokciach.

  • 094 Pink Gold wersja tradycyjna – jest bardziej złota niż pink, ale równie piękna! Potrzebuje ok.3-4 warstw, aby intensywnie i wszędzie pokryć płytkę paznokcia. Drobinki są większe niż w przypadku wersji hybrydowej.
  • 094 Pink Gold hybryda  - cudowne złotko na lekko Miedziano-czerwonej bazie! Bosko błyszczy, ma takie mini drobinki brokatu i wygląda to fantastycznie.
  • 005 Berry Nude wersja tradycyjna – od niego zaczęła się moja miłość do takich kolorów! Był nawet już kiedyś w ulubieńcach. Jest mniej intensywny od hybrydy, ale dalej głęboki. Idealnie pasuje do konturówki z Essence w kolorze Mauve.
  • 005 Berry Nude hybryda – piękny, dość ciemny i brudny róż. Mimo że jest intensywny to jakoś nie rzuca się w oczy i nie krzyczy „mam ciemne paznokcie”, jest trochę bardziej różowo-czerwony od wersji klasycznej.
  • 057 Nude Beige Rose wersja tradycyjna  - jest cieplejsza niż hybryda i taka wersja bardziej mi pasuje, ale to raczej delikatnie przybrudzony róż niż prawdziwy brudasek.
  • 057 Nude Beige Rose hybryda  –  to zdecydowanie najmniej brudna propozycja z tego zestawienia, wpada w liliowe tony, jest chłodna, potrzebuje 3 warstw, bo jest dość przeźroczysta
  • 004 Classic Nude wersja tradycyjna – neutralny róż, nierzucający się w oczy, elegancki
  • 004 Classic Nude hybryda – ciepły, jasny róż, raczej klasyczna odsłona niż brudna
Na wzorniku kolor Classic Nude wydaje się brudniejszy i ciemniejszy, na zdjęciu z manicure jest oddany jego rzeczywisty kolor.
  • 097 Indian Roses wersja tradycyjna – średnio jasny przybrudzony róż, wpadający w kolor herbaciany, delikatny, niewybijający się od dłoni.
  • 097 Indian Roses hybryda – to taki przygaszony  róż  z nutką brązu, przepiękny, boski  i wersja hybrydowa wg mnie jest o niebo ładniejsza w kategorii brudasków.

Tak kolory prezentują się na wzorniku,  a na moich paznokciach prezentują się tak:

  • 005 Berry Nude: kciuk hybryda, wskazujący wersja tradycyjna, środkowy hybryda, serdeczny hybryda 094 Pink Gold, na mały palcu wersja tradycyjna.
  • 057 Nude Beige Rose: kciuk, wskazujący i  środkowy  hybryda, na serdecznym i małym wersja tradycyjna.
  • 004 Classic Nude: kciuk hybryda, na wskazującym i środkowym wersja tradycyjna, na serdecznym i małym wersja hybrydowa.
  • 097 Indian Roses: kciuk i wskazujący hybryda, środkowy tradycyjny, serdeczny 094 Pink Gold wersja tradycyjna, mały to hybryda.

Z tego całego zestawienia najbardziej podoba mi się Berry Nude i Indian Roses w wersji hybrydowej. Jestem ciekawa, który z kolorów Ci się spodobał najbardziej. Po głowie chodzi mi też zestawienie beżowych, kryjących kolorów.

W kolejnym poście będzie rozdanie z lakierami hybrydowymi, już w świątecznym klimacie, a potem moje propozycje na okres świąteczno-karnawałowy.


Przegląd kosmetyków marki Bikor - Ziemia Egpiska, puder Oslo, róż Sunrise i najlepsze cienie jakich używałam

Przegląd kosmetyków marki Bikor - Ziemia Egpiska, puder Oslo, róż Sunrise i najlepsze cienie jakich używałam
Kiedy pokazywałam Wam w nowościach lipca kolorówkę największe zainteresowanie wzbudziły kosmetyki Bikor i dziś przybliżę kilka produktów tej marki. W ramach wstępu wszystkie kosmetyki obłędnie pachną (trochę jak wanilia, słodkie kakao), mają bardzo porządne opakowania  z matowego plastiku (lubią łapać palce).

Miesiąc z drogerią StrefaUrody.pl - TEST KOSMETYKÓW INGRID

Miesiąc z drogerią StrefaUrody.pl - TEST KOSMETYKÓW INGRID
Kolejny poniedziałek, kolejny post z kosmetykami dostępnymi w StrefaUrody.pl! Dziś przybliżę Wam kilka kosmetyków polskiej, taniej marki Ingrid. Jedna z Was w jakimś komentarzu napisała, że jej ulubionym podkładem jest Ideal Face i to ona skłoniła mnie do wyboru tej marki. Sama z siebie pewnie bym się nim nie zainteresowała, ale jeżeli ktoś z Was poleca – czemu nie! W tym poście przeczytacie o następujących kosmetykach marki Ingrid:
  • jednym z najjaśniejszych podkładów: Ideal Face w kolorze 10 Light Ivory
  • błyszczyku No Limits w kolorze 007
  • różu HD w kolorze 13

PODKŁAD IDEAL FACE NR 10 LIGHT IVORY

To najjaśniejszy podkład jaki mam w swoich zbiorach kosmetycznych. Jest tak jasny, że podkład Rimmel Lasting Finish Nude w kolorze 100 Ivory wydaje się być ciemny, a to bardzo łady jasny odcień! Podkład z Ingrid jest doskonale jasny, w neutralnej. Daje średnie krycie ładnie przykrywa rozszerzone pory, trzyma się cały dzień. Potrafi podkreślić suche skórki, ale jak to robi to znaczy, że zdecydowanie czas na peeling i nawilżenie skóry. Daje matowe wykończenie, ale nie jest suche i płaskie. Fajnie się sprawdzi na cerze mieszanej, mnie nie zapchał. W opakowaniu z pompką mamy 35 ml dość gęstego podkładu.
Ja jestem oczarowana jego jasnym kolorem i jeżeli są to jakieś bladziochy to koniecznie, ale to koniecznie musicie zobaczyć czy pasuje do bieli Waszej skóry!

od lewej: podkład Ideal Face nr 10 Light Ivory, Lasting Finish Nude nr 100 Ivory

BŁYSZCZYK NO LIMITS NR 007


To co zaskoczyło mnie w tym kosmetyku to bardzo fajne opakowanie. Matowa zatyczka, proste, minimalistyczne napisy. Lubię tanie kosmetyki, ale często ich opakowanie nie jest najwyższych lotów, a tu proszę takie miłe dla oka zaskoczenie. Błyszczyk pachnie jak guma Turbo, której sama jakoś nieszczególnie pamiętam  z lat szczenięcych. Daje efekt trochę lepszy naturalnych ust, bo kolor 007 - brudny róż z mini drobinkami - na ustach jest prawie niezauważalny. Ma wygodny aplikator. Na wargach utrzymuje się kilka chwil, jego konsystencja  jest raczej wodnista, ale nie klei się.


RÓŻ DO POLICZKÓW SATIN TOUCH HD NR 13


W tym kosmetyku zachwyciło mi się tłoczenie róży! Uwielbiam tłoczone kosmetyki, choć potem z bólem serca przykładam do niego pędzel. Sam kolor to taki bardziej odrobinę przybrudzony, ciemniejszy róż ze złotą poświatą. Drobinki są widoczne jedynie na cienkiej warstwie różu, tego kosmetyk nie lubi być rozcierany. Trzyma się cały dzień, jeżeli nie dotykamy się po twarzy. Jest zamknięty w trochę tandetnym opakowaniu, ale w przyjemnej, małej gramaturze 3,5 grama.


Ogólnie kosmetyki wywarły na mnie dobre wrażenie, szczególnie zwrócicie uwagę na ten jasny podkład i przepiękny róż! Choć na taki kolor muszę mieć ochotę, bo wiecie z wczorajszego postu, że preferuję te w kolorze brzoskwini. 

Wszystkie kosmetyki możecie kupić w drogerii StrafaUrody.pl, gdzie przez 3 dni macie rabat na cały asortyment i prezent do zamówienia. Kod to NUDE815X3DU. Komentując ten wpis i poprzednie możecie wziąć udział w losowaniu bonu do sklepu o wartości 50 zł. Wystarczy zostawić komentarz i lubić FB StrefaUrody.pl oraz Odcienie Nude Blog. W komentarzu dajcie znać pod jaką nazwą użytkownika lubicie strony na FB.

Uzupełniając poniższy formularz możecie zapisać się do newslettera drogerii StrafaUrody.pl







Macie doświadczenie z kosmetykami Ingrid? Jakie tanie marki lubicie? 


Coralista, Lily Lolo

Coralista, Lily Lolo

Uwielbiam róże wpadające w brzoskwinie. Uważam, że moja żółtawa cera w takim się prezentuje najlepiej, a na pewno ja się czuję najlepiej. Moja przygoda z kosmetykami trwa już jakiś czas, na blogu możecie poczytać o:

Czy ktoś jeszcze pamięta kosmetyki Sleek?

Czy ktoś jeszcze pamięta kosmetyki Sleek?
Mam wrażenie, że odkąd na rynku pojawiła się makra Makeup Revolutnion, to wyparła ona produkty ze Sleek. Niezaprzeczalnym hitem Sleek były palety cieni, sama mam jedną – Au Naturel, ba była to moja pierwsza paleta ever. Potem był szał na ich róże. Sama wtedy się nie skusiłam na żaden, ale ostatnio zmuszona koniecznością wykorzystania kuponu w pewnym sklepie (straszne, no nie?;)), co miał bardzo ograniczony asortyment skusiłam się na jeden. 


Wybór padł na odcień  935 Flushed. Kolor ten jest szalenie ciężki do opisania. To taki mocny, ciemny róż, wpadający w wiśnię. Spojrzałam również na tłumaczenie słowa Flushed i oznacza ono zaczerwieniony. I faktycznie coś w tym jest. Daje efekt rumieńca na twarzy. Takie lekko zmarznięte policzki długim spacerze. Ma neutralne tony i bardzo ładnie wygląda na mojej żółtej cerze. Ma w sobie drobinki, ale nie widać ich zbytnio na twarzy (tylko w sztucznym świetle), daje satynowy efekt.


Róż jest szalenie, ale to szalenie napigmentowany. Trzeba nakładać go lekką ręką i dobrze rozetrzeć, najlepiej pędzlem z naturalnego włosia. Syntetycznym też może być, ale naturalne daje taką ładną mgiełkę koloru. Na zdjęciu dałam większą ilość, bo delikatnego efektu nie byłam w stanie uchwycić na zdjęciach. Jednak nie bójcie się, nie wyglądam w tym różu na ruską babę;) Jako osoba, która nigdy się nie czerwieni (naprawdę, nigdy nie łapię rumieńca, nawet jak jestem zdenerwowana czy chora), bardzo lubię taki efekt zaczerwienionych policzkówRóż tak mi się spodobał, że był nawet w ulubieńcach poprzedniego miesiąca.Kosmetyk trwa cały dzień na policzku, po dniu w pracy zaczyna blednąć, ale ciągle jest widoczny.


Opakowanie jest wykonane z bardzo porządnego, matowego plastiku. I dosyć ciężko się je otwiera. Trzeba uważać na pazurki;) Cena to ok. 20 złotych w drogeriach internetowych. 


Jakie kosmetyki Sleek macie w swojej kosmetyczce?

---


Ps.
 pamiętajcie o rabacie 10%  na hasło NUDE w kategorii MAKIJAŻ->TWARZ w strefaurody.pl :)




Ulubieńcy lutego: Catrice, Nivea, Makeup Revlolution, Sylveco i herbata z Biedronki!

Ulubieńcy lutego: Catrice, Nivea, Makeup Revlolution, Sylveco i herbata z Biedronki!
W tym miesiącu o dziwo nie ma żadnego lakieru Essie. Przez większość czasu nosiłam A list, ale to był wybór z rozsądku niż z miłości. Ulubieńcem stała się opisana już paleta róży z Makeup Revolution. Jest świetna, dobrze napigmentowana i śliczne lico można nią wyczarować!


Po kilkuletniej przerwie do mojej kosmetyczni trafił błyszczyk! Miałam ochotę na ten z Clarins, ale stwierdziłam, że kurczę jak mi się znudzi używanie po tygodniu, to bez sensu wydawać tyle pieniążka. Błyszczyk Beautifing Lip Smoother z Catrice w kolorze 02 Apricot Cream jest bardzo przyjemnym błyszczykiem, który na ustach daje bardzo naturalny efekt. Z przyjemnością po niego sięgałam! 

Ogólnie w tym miesiącu byłam ustowa - moje wargi były bardzo wysuszone i masełko z Nivea było niezastąpione. Oprócz ust miałam również dosyć mocno przesuszoną cerę, wspaniałe efekty przynosi nasmarowanie twarzy ciężkim, tłustym kremem z Sylveco. Tylko pamiętajcie, to krem do zadań specyjnych, nie do używania codziennie. 

Niekosmetycznym ulubieńcem okazała się kolejna herbata z Biedronki: malina i kardamon. Cudownie smakuje! Spróbowałam też gruszkowo-kramelowej, ale utwierdziłam sie w przekonaniu, że ja lubię karmel w czystej, kalorycznej postaci, a nie w herbacie.

Co Was urzekło w lutym?

Paleta róży Hot Spice, Makeup Revolution

Paleta róży Hot Spice, Makeup Revolution
Pierwszy kosmetyk z Makeup Revolution! Zastanwiałam się, czy nie kupić sobie jakieś paletki, ale uznałam, ze bez sensu. Oczy maluję rzadko, mam Naked Basics 2, 2 Sleeki i to mi wystarcza. Macałam u koleżanki czekoladkę, była piękna, ale uznałam, że to nie to. Skusiłam się na planetę róży – mamy do wyboru All about Cream, All about Pink, All about Bronzed, Sugar and Spice czy Hot Spice. Ja skusiłam się na Hot Spice, bo była najmniej różowa, ba brzoskiwiowa.



Spodziewałam się, że róże będą bardziej brzoskwiniowo-pomarańczowe, a wpadają w różowe tony. Nie jest źle, bardzo mi przypadły do gustu! Wszystkie są dobrze napigmentowane, wspaniale się rozcierają. Trzymają się od rana do wieczora. Paletka wykonana jest z błyszczącego plastiku – obawiałam się, że będzie to totalna tandeta, ale jest dobrej jakości, dość ciężka i ma lusterko. Może nie jest to ósmy cud świata, ale obawiałam się naprawdę o wiele gorszej jakości. Paletka przychodzi do nas w matowym kartoniku. Cena to 30 złotych.

Proszę Pań – prezentuję róże!


Pierwszy – ma cudowną konsystencję, tak jakby trochę kremową? Cudownie się nakłada na policzek. W opakowaniu widać jakieś drobinki, ale na policzku są absolutnie niewidoczne. Kolor najcieplejszy, taki różo-brązer. 
Drugi* – różowy, nie ma ani jednej drobinki. Jest mniej kremowy, ale nadal bardzo miękki, aksamitny.
Trzeci* – ma delikatne drobinki, jest koralowo-różowy.
Czwarty – rozświetlacz. Dla mnie najmniej lubiany z całej gromadki. Jest dla mnie za chłodny, nie lubię takich kolorów, choć razem z tym drugim różem tworzą zgrany duet
Piąty – pomarańcz z dużą ilością drobinek. Sam kolor nie jest zły, myślę, że w lato będzie ładnie wyglądał, w słońcu złote drobinki powinny wyglądać pięknie. Na obecną porę roku mówię nie.
Szósty* – pięknie kremowy, o satynowym wykończeniu. Delikatny, morelowo-lososiowy.
Siódmy* - satynowy, delikatny ciepły róż, ale zdecydowanie chłodniejszy od poprzednika.
Ósmy* - cieplejszy poprzedniego rozświetlacza, zdecydowanie na tak!



Gwiazdką zaznaczyłam moje ulubione odcienie – jestem w szoku, że spodobało mi się tyle róży, bo nastawiałam się na brzoskwinie, ale to co otrzymałam to na tyle ciepłe, że mi pasuje i  dobrze się czuję w tych kolorach. Ogólnie stwierdzam, że róże to ostatnio mój ulubiony kosmetyk kolorowy. Dodaje życia bladej cerze, wyglądamy zdrowiej. Nawet jak mam zaczerwienienia od pryszczoli, to mimo wszytko z kolorkiem na licu mi lepiej!

Najbardziej różowy z moich róży - Rose Amber, Bourjois

Najbardziej różowy z moich róży - Rose Amber, Bourjois
Róże z Bourjois są dosyć znane i popularne. Słynną z pięknego zapachu. Jednak jakoś długo się przed nimiopierałam . Słyszałam, że mają kiepską pigmentację, tworzą twardą skorupę, którą trzeba zdrapywać. Koniec końców uległam i skusiłam się na róż o numerze 74, czyli Rose Ambre.


Mój róż ma całkiem niezłą pigmentację, wystarczy trochę kilka pociągnięć pędzlem o produkt i nałożony na lico jest widoczny. Do aplikacji używam zazwyczaj pędzla Hakuro H24. Kolor nr 74 jest takim różem wpadającym lekko w koral - kojarzy mi się z herbacianą różą. Jest to najbardziej różowy róż jaki posiadam! Ogólnie bardzo lubię jak wygląda na mojej twarzy, jednak ma jedną wadę - jeżeli nałożymy zbyt delikatną warstwę kosmetyku, to ten potrafi zniknąć z twarzy po 2-3 godzniach. Gdy nałożymy go ciut więcej, wtedy trzyma sie przez cały dzień, jednak po 6-8 godzinach zaczyna blednąć. Róż bardzo ładnie się rozciera, cieżko zrobić sobie nim placki. Zapach kosmetyku jest miły, niedrażniący, pudrowy ale bez szału dla mnie. Nie czuję zachwytu.




Edit: Kolor na zdjęciach zrobiłam mocny, aby było widać odcień jaki ma oraz, że można efekt stopniować. Na codzień nie noszę takiego rosyjskiego polika, wolę zdecydownie delikatniejszy efekt. Drugie zdjęcie najbardziej oddaje jego wygląd na żywo

Róż zawiera 2,5 grama produktu, jest ważny 18 miesiący od otwarcia, choć myślę, że przez kilka lat go i tak nie zużyję. Opakowanie wykonane jest z dobrego plastiku, ale bez szału. Ma lusterko, pędzelek, którym od biedy można się pomiziać, zamykane na magnesik, który dobrze trzyma. Cena bez żadnej promocji to ok. 50 złotych, ja kupiłam swój poniżej 30 złotych.

Skład:

Róż bardzo przypadł mi do gustu, mimo, że ma kilka wad, to ostatnio ciągle go używam!
Jakie macie doświadczenia z różami z Burżuła?

Ulubieńcy kwietnia

Ulubieńcy kwietnia
Tym razem nie tylko kosmetyki! Ale tradycyjnie skromnie, bo ja wymagająca jestem;)



Jestem uzależniona od herbaty z Rossmanna – Truskawka ze śmietanką. Wypiłam z 4 opakowania, a 4 jeszcze czekają na mnie w szafce. Kocham i wielbię.

W tym miesiącu rozkochałam się w różach – Pink fresh z Oriflame, który kiedyś dostałam w spadku od Siostry:




W opakowaniu jest baaardzo żywy i różowy (kto by się spodziewał;)) – wystarczy muśnięci pędzla i twarz wygląda niezmiernie żywo. I o dziwo bardzo dobrze czuję się w takim różu, bo mimo wszystko to jest ciepły odcień, który ładnie pasuje do mojej żółtej twarzy.

Drugim różowym ulubieńcem jest róż w kremie Maybelline Dream Touch w odcieniu 02 Peach – jest piękny!!




Twarz w nim wygląda niezmiernie promienie, róż ma w sobie drobinki, które ładnie się odbijają w słońcu. Nawet Siostra zapytała się co mam na twarzy, bo tak ślicznie wygląda. O dziwo dosyć długo trzyma się na mojej mieszanej cerze. Początkowo podchodziłam do niego bardzo sceptycznie, bo krem, bo moje cera, bo palcami, bo milion innych powodów, ale efekt jest boski!





Jesteście zdziwione, że nie ma tu mojego Essiaka Sand Tropez?;) wynika to tylko z tego faktu, iż bardzo rzadko malowałam pazurki i stawiałam na różnorodność (ja i różnorodność, świat się kończy!!))


Znacie moich ulubieńców? 

ps. jak Wam się podobają zmiany na blogu?

Blusher Lovely 02 – mineralny róż nr 2

Blusher Lovely  02 – mineralny róż nr 2
Co do mineralności różu nie wierzę, bo próbowałam odszukać skład  kosmetyku, ale nie udało mi się. Faktem jest jednak, że na twarzy nie robi żadnej krzywdy i to się liczy.

Róż ten mam u siebie od dobrego roku, jak nie dłużej… był swojego czasu moim JEDYNYM różem, od tamtego czasu zbiór mi się rozrósł…


Produkt jest zamknięty w plastikowym opakowaniu – ogólnie spoko, dobrze się trzyma, nic nie pęka, nie jest jakoś tandetne. Jedyny minus jest taki, że jest odkręcany, a nie otwierany. Cena to ok. 9zł w Rossmannie za 4 gramy różu. Pachnie delikatnie i ledwo wyczuwalnie.



Sam róż jest w kolorze łososia? Brzoskwini? Ogólnie jest ciepły i bardzo lubię swoją żółtawą twarz w takich kolorach. Mój nadworny kolorysta twierdzi, że jest w kolorze wczesnego lima, ale chyba dawno w oko nie dostał;) Myślicie, że mu przyprawić limo?:D




W opakowaniu jest milion różnych drobinek, ale na twarzy są one praktycznie niewidoczne.



Sam róż daje bardzo ładne, satynowe wykończenie, absolutnie nie jest płaski i matowy. 


Jestem pod wrażeniem takiego efektu za 9 ziko:D (choć pewnie kupiłam go taniej;)) Dodatkowo trzyma się cały dzień na twarzy, trochę blaknie po 7-8 h, ale wciąż jest widoczny.


Ogólnie jest to mój róż numer jeden w miesiącach cieplejszych, w zimie wolę róże bardziej różowe, ale absolutnie go polecam – jest niepozorny w opakowaniu, a po użyciu wspaniały. 

W ogóle marka Lovely bardzo mnie zadziwiła – wspaniały tusz Pump up, do którego wrócą na 100%, całkiem udana paletka NUDE, śnieżne piaski, a cena nadal bardzo przystępna dla obywatela.


MAC Dame

MAC Dame
Mój pierwszy róż z MAC!

Znaczmy od rzeczy bardziej technicznych:
Opakowanie… ja wiem, że to kosmetyki profesjonalne, ja wiedziałam co kupuję, ale kurczę za cenę 96 zł chciałabym jednak więcej. Np. opakowanie Inglota – ładne trwałe kasetki na pojedynczy róż;) i boje się trochę, że jak mi róż spadnie, to plastik poleci w pizdu;)  Tu jestem niezadowolona.
Co do aplikacji – trzeba się trochę namachać by coś byłą widać. Róż jest twardy, delikatny pędzelek nie da mu rady.  Aż zaczęłam  trochę zdrapywać by było łatwiej…. Nie podoba mi się to! 
Ja aplikuję Hakuro H52 – jest dość zbity i nabierze dobra ilość produktu.  Hakuro H24 musiałabym się namachać ze dwa dni. 

Kolor jest różowy, stonowany, ma wykończenie satin, nie jest do końca matowy, ale nie ma żadnych drobinek. Na skórze wygląda ładnie, dodaje jej uroczego rumieńca. Ogólnie jednak  preferuję róże bardziej wpadające w brzoskwinię, bardziej pasują do mojej żółtej karnacji.
Jednak ekspedientka namawiała na bardziej żywy... Róż nie do końca jednak trafia w me gusta kolorystyczne. Byłam lekko "oszłomiona" podczas wizyty w sklepie;) powinno mi dać do myślenia, że ekspedientka każdej osobie, która pytała się o róż proponowała róże nadające rumieńca. 

Trwałość b. dobra – jeżeli się nie macamy po buzi, ani nie opieramy rękoma o facjatę, to cały dzień się utrzyma. Ale to trik, który działa nawet na różu z Wibo.
Ogólnie – zmierzyłam się z legenda;) Nie jestem zachwycona, gdybym odkładała na ten róż byłabym zawiedziona. To kwestia koloru i poleciał w świat, ma już nową właścicielkę. A czy czuje się skuszona na inne? Chyba nie, bo wolę coś w ładniejszych opakowaniach, ale wiecie, jak będzie jakaś ładna limitka...

Pazurkowo – Essie Very Cranberry

Pazurkowo – Essie Very Cranberry
Mój pierwszy Essiak. Uwielbiam go, w sumie od niego zaczęły podobać mi się ciemniejsze, ba kolorowe lakiery na moich paznokciach.


Jest to wersja mini lakieru – wystarcza na ok. 15 użyć (zawsze maluję 2 warstwy) i baaardzo mi smutno, że chyba mi się już skończył, nie wygrzebię z niego jeszcze jednego malowania. Jest trwały – na moich pazurkach utrzymuje się do 5 dni, co jest wynikiem niebywałym. Mowa o trwałości z użyciem Essie good to go, czy Seche Vite. Rosyjska ruletka trzymała mi max 3-4. 


Ma chudy pędzelek, ale daje radę. W sumie dla mnie już bez znaczenia czy jest chudy, czy gruby:D


I kolor, bo kolor ma urzekający! Niby to róż, niby czerwień, niby malina, ale to po prostu czysta, dojrzała żurawina. Cudo. Uwielbiam go, idealnie pasuje do mojej karnacji (chyba trochę pieprzę farmazony, ale kolor jest prze boski!).


Planuję zakupić ten lakier ponownie – tym razem w większej butelce,  nie ma go w regularnej sprzedaży, ale w sklepach internetowych nadal możliwy do spotkania.

Jak podoba się Wam żurawinka na pazurkach?


Zakupy + naprawdę dalej zero kolorówki!

Zakupy + naprawdę dalej zero kolorówki!
Obiecuję, że nic więcej nie kupię. Wszytko czego potrzebuję mam. Naprawdę!! Jednak przed odwykiem skusiłam się na:




Pierwsza rzecz – potrzebowałam brązera. Swój wydałam Sisi (Honolulu <kilk>) i chciałam coś. I chodziłam i głowiłam się. Wybór padł na zestaw do konturowania ze Sleeka w kolorze Light (46,90). I po pierwszych użyciach jestem bardzo zadowolona. Jak patrzyłam co sklep jeszcze oferuje, to wpadł mi jeszcze pędzel Hakuro H100 (39,90) – ogólnie zakochałam się w tych pędzlach i wymieniłam większość swoich do twarzy:P Są takie milusie! I widziałam jeszcze pomadki z MUA – czytałam jakieś pozytywne recenzje i wybór padł na czerwień o numerze 13 za całe 5,90. Ogólnie dziwnie czuję się w czerwieni na ustach, ale strasznie mi się podoba u kogoś, stąd uznałam, że muszę się w końcu przełamać. Póki co będę się malować w domu:P

Słocze prezentują się tak:




Brązer - śliczny, matowy, dobrze napigmentowany, więc pierwszego dnia robiłam sobię plamę;) ale już go opanowałam.


Rozświetlacz - delikatny, beżowy, ładny:)




Róż - na słoczu śliczny, różowy ze złotym błyskiem, ale nie umiem zrobić takiego efektu na licu...


Co do pomadki - ma kijowe zacinające się opakowanie:/ i trochę kolor wpada w wiśnie...no nic zobaczymy jak dalej będę się w niej czuła, jak coś to oddam Mamie.




Skończyły mi się również szampony (swoją drogą zbieram się do posta o pielęgnacji włosów sto lat) - Joanna Naturia z pokrzywą i zieloną herbatą. Lubię, to moja chyba 3 butelka (4,99) i Johnson's baby (6,99) liczyłam na ładniejszy dzieciowy zapach:P  I jak robiłam zakupy kolorowe  obaczyłam również ogromny wypełniacz do koka o średnicy 11 cm (9,90) – w końcu kok rozpierduch na mej głowie zagościł, cudowności. 




I ogłaszam odwyk kolorówkowy. Na pielęgnację niet, bo zapasów brak i wszytko zużywam na bieżąco:)

Macie coś z moich nowości?

Lakier dla pańci;)

Lakier dla pańci;)
Na początku kim jest pańcia – otóż jest to kobieta, która jest słodka i czasem jej się zwoje pomylą. Wiecie słodka niezdarka, o albo taka co aby zaparkować auto dzwoni po faceta, aby przyszedł na parking. Po prostu dla mnie urocza kobietka. Mnie czasem nachodzi taki czas, co wiecie, czegoś nie podniosę, bo malowałam pazurki albo „Misiu a sięgniesz mi coś”, a taboret stoi obok albo ja tu nie zaparkuje, zamieniamy się. 


Ogólnie nic obraźliwego, a uroczego i zabawnego. I w taki sposób traktuję rzucające się w oczy mocne róże! A Rimmel Salon PRO 701 Jazz Funk. Mocny, rzucający się w oczy róż.
Do pokrycia mojej płytki paznokcia potrzebujemy dwóch grubszych warstw lub 3 cienkich, inaczej moje białe końcówki prześwitując. Schniecie – używam Seche Vite, więc się nie wypowiem. Trwałość – nosiłam je max 3 dni, bo taki kolor szybko mi się nudzi i dziwnie się czuje w takim kolorze w pracy;) Tradycyjnie pojawiły się mi starte końcówki w połowie drugiego dnia.


Pędzelek tradycyjny jak u Rimmela, ale wole ten z serii 60 sekund.

Co sądzicie o mocnych różach na pazurkach?


MAC Blush Dame

MAC Blush Dame
Chciałam coś różowego, ale bez drobinek, lecz nie do końca matowego. Wybór padł na Dame – chłodny róż o wykończeniu satin.


Trzeba się trochę namachać pędzelkiem, aby było coś widać, ale pozwala to nie zrobić sobie ruskiej lali.


O trwałości nic nie powiem, bo dopiero drugi raz mam go na mym licu, ale efekt jest bardzo na tak.

I! Jak zapowiedzi dobiegają mnie z różnych stron, to MAC będzie dostępny w drogeriach Douglas, co mnie niezmiernie cieszy!